Co zawdzięczamy pogaństwu?


Cała prawda o gwiazdce, choince i dzieciątku
EDIT 2017
Wracając do tekstu sprzed roku (święta 2016) aktualizuję go o nowe przemyślenia. Nie mogę powiedzieć, czy święta lubię czy nie lubię. Traktowałabym je obojętnie, gdyby nie kilka drobnych irytujących kwestii. Np. polski ateizm. Na którejś z fejsbukowych ateistycznych grup zadałam pytanie "Z czym kojarzą się Wam święta?". Bez uprzedzeń i oczekiwań. Szybko tego pożałowałam...
Wypowiedzi 98% ateistów nie różniły się od odpowiedzi wierzących (choinka, prezenty, jedzenie, rodzina). Bajecznie lukrowane narodziny Jezuska z zapachem piernika w tle...?
Święta bożego narodzenia to święta kościelne, religijne, związane z KK, wiarą katolicką i obchodami narodzin katolickiego Boga. Dla ateisty coś absurdalnego - w teorii, bo jak widać w praktyce obchodzą święta jak cała reszta. Nie piszcie, że nie. Że macie w dupie, że to tylko dla żarcia, spotkania, prezentów. Że jesteście wolnymi ludźmi i robicie co Wam się podoba. Poglądy to też postawa i zachowania. Ignorancja i konformizm to słabizna. Czy bycie w zgodzie ze sobą, ze swoimi poglądami - które nikogo nie krzywdzą - to jakiś wstyd? O co chodzi? Czy polski ateizm to jak katolicyzm u katolika, po wierzchu i jak wypada? Poglądy zobowiązują! 

Argument, że to święta pogańskie dla ateisty jest absurdalny, pogaństwo to też religia, ateizm = brak religii i wierzeń. Choinka jest germańska, a karp z PRL? Ok, to używaj ich w maju, nie musisz robić tego razem z KK i całym narodem. Spędzasz czas z rodziną? Masz na to weekendy, wakacje, stać cię na relacje tylko w te dwa dni w roku? A prezenty naprawdę możesz podarować z okazji pamięci, jakiegokolwiek dnia w roku.
Inne argumenty też potrafią zwalić z nóg...

Wniosek? Polski ateista chrzci dzieci, potem posyła je na religię i sadza przy wigilijnym stole. Polski ateista świętuje po bożemu święta. Polskiego ateistę cechuje ignorancja i oportunizm.
Mnie święta kojarzą się z tłuczonym na ulicach karpiem, kolejkami w sklepach, infantylizacją i obżarstwem przed TV. I jeszcze z nudą. I z zakłamanym KK...
Ale też z tym, że dla innych mogą być czymś ważnym. Mogą być okresem symbolicznym i wyjątkowym. Bo wierzą, że wtedy narodził się ich Bóg. Szanuje to. I właśnie dlatego, jako ateistka, nie celebruję ich świąt. Tak samo jak nie celebruję świąt żydowskich, muzułmańskich, hinduistycznych. 
Na ich miejscu uznałabym wszystkie te puste gesty, powierzchowne celebracje, bierny ale jednak udział w rytuałach, za trywializację i profanację ich wiary.


********************************************************************************

Szacunek do tradycji piękna rzecz. Ale, żeby tradycję prawdziwie szanować, nie wystarczy wiedzieć, że jest – trzeba wiedzieć jaka jest jej geneza i sens, zgadza się?
Co my wiemy o Świętach Bożego Narodzenia?

Nie ma w Polsce święta, łącznie z Świętami Bożego Narodzenia, które istnieje od zawsze i jest nasze – polskie. Wszystkie święta mamy zaadoptowane przez kościół lub państwo i modyfikowane wielokrotnie wedle potrzeb. I prawie wszystkie są pogańskie, z czego Kościół katolicki czerpie z ile wlezie.
Czym jest pogaństwo? Termin pochodzi od łacińskiego pagus – wioska. Słowo powstało podczas wzmożonej akcji przymusowej chrystianizacji ok. V wieku, której opierali się głównie mieszkańcy wiosek. Nazywamy poganami wszystkich wyznawców innych religii niż chrześcijańskie, natomiast wyznawanie religii naturalnych to rodzimowierstwo, czyli wiara w tradycyjnych bogów danej kultury.
Czy katolicy też wierzą w naturalnych bogów swojej kultury?
Jeśli tak, czy są poganami?
Przyjmując chrześcijaństwo, przyjęli system religijny będący obcą tradycją. Chrześcijaństwo i dalej katolicyzm nie są wiarą obecną tu od zawsze, tylko przyjętą na pewnym etapie przez społeczeństwa Europy, w pewnym stopniu pod przymusem państwowym, od czasów rzymskiego.




Boże Narodzenie – jaka jest jego geneza i sens tradycji?


Jezus w kwietniu umarł, a w grudniu się urodził? No co? Bogom ponoć wszystko wolno.
Święto germańskie, łącznie z choinką. Uważane za naszą tradycję, choć jest świętem obcym, weszło do świąt polskich wraz z przyjęciem przez Polskę chrztu.
Geneza tego święta wiąże się ze staropogańskim kultem słońca rozpowszechnionym w antycznym świecie, które w starożytnym Rzymie za sprawą cesarza Aureliana w III w. n.e. przybrało formę kultu Niezwyciężonego Słońca (sol invictus) z bogatą świątynią na Kwirynale. Upostaciowieniem sol invictus był wywodzący się z Persji Mitra, syn Ahura Mazdy (Pan Mądry) szczególnie popularny wśród rzymskich legionistów. Uosabiał m.in. światło poprzedzające wschód słońca i rozpraszające mroki nocy. Rola ta przypisana została w chrześcijaństwie Jezusowi i Maryi, co można uznać za nieprzypadkową zbieżność, bowiem mitraizm silnie konkurował o rząd dusz z chrześcijaństwem. Konkurencję tę ostatecznie przegrał, na co mógł mieć wpływ elitarny w przeciwieństwie do egalitarnego chrześcijaństwa charakter kultu. Święto Mitry sol invictus od roku 321 n.e. obchodzono 25 grudnia. Data ta wiąże się również z ważnym dla Słowian świętem przesilenia zimowego. 25 grudnia to żadne narodziny Jezusa (jak ogłosił w rou 350 papież Juliusz I). To jedynie przejęcie starej tradycje przez nową religię. Co kościół katolicki przez wieki swego istnienia na wielu kontynentach skwapliwie czynił.

Kościół wykorzystał ogromną popularność tego pogańskiego święta i pod koniec IV wieku n.e. przepisał do niego święto Bożego Narodzenia.
Podczas tych świąt używamy wielu symboli pogańskich i dalekich od katolickich: jemioła (celtycki druidyzm), światełka i wizerunek słońca jako aureola świętych (symbole słońca z kultów pogańskich), choinka (germańskie obchody przesilenia zimowego), święty mikołaj (postać z brodą w czerwonym ubranku wymyśliła coca-cola, ale też sporo ma z fińskiego Joulupukki, z którym zwyczajnie się zlał w jedną postać), żłóbek (przyszedł w nim na świat Mitra-perski bóg slońca, syn Ahura Mazdy boga jedynego samoobjawiającego się wyznawcom), sianko (umieszczane pod obrusem dla skandynawskiego rumaka boga Odyna).

A wigilia? Jej korzenie tkwią pogańskich zwyczajach prastarosłowiańskich. Wypada tuż po dniu przesilenia zimowego, czyli najdłuższej nocy w roku. 24 grudnia wszyscy zbierali się razem, odprawiano wszelkie gusła mające zapobiec nieszczęściu związanym z przesileniem i oczekiwaniem na powrót słońca. Pusty talerz był przeznaczony dla duchów przodków. Kapusty, grochy, grzyby, chrzany, mak czy miód – mają znaczenie magiczne, jako uleczające potrawy życia, miały symbolicznie zagrodzić drogę śmierci.
Skąd wiara w zwierzęta mówiące ludzkim głosem? W tę noc wierzono, że należy do duchów, a cały świat oczekuje na kolejny cud powrotu słońca i wszelkie normalne zjawiska ulegają zakłóceniu.
Kościół w Polsce dorzucił rybę i opłatek jako znak chrześcijan a „straszna noc” została przerwana poprzez Radosną Nowinę Pasterki.
W wieczór Wigilijny poza czczeniem pożywienia, górowało oczekiwanie, co nadejdzie nowego, co się zacznie. Nikt nie wiedział, co się wydarzy, każdy czekał i wspominał. Dopiero kościół dorzucił, że oto narodziło się Dzieciątko…

Tak oto mityczny uroboros dawne przenika się z nowym. Nowe przejmuje dawne prasłowiańskie symbole i treści nadając im nowe nazwy, nowe znaczenia. Nasza tradycja tak jak historia jest długa i złożona. Składa się z wielu warstw, które nakładają się na siebie i mieszają przez wieki. Zawsze jednak bez względu na koniunkturę jest to nasza historia i tradycja. Bo zawsze przez stulecia, we wszystkich czasach naszym przodkom jak i nam chodziło o to samo. O zapewnienie bezpieczeństwa, dostatku, pokoju sobie i swoim bliskim. Tworzyli więc rytuały, mające im to zapewnić. Ich ślady odnajdujemy dzisiaj w świętach i obrzędach, które obchodzimy, uznając, że są wyjątkowe bo „nasze” i niczego nie zawdzięczamy przodkom z całej Europy. Że nie mają z nimi nic wspólnego, bo tamte tradycje były gorsze, pogańskie. A „nasze” są dobre, chrześcijańskie.
Nic bardziej mylnego.
Nihil novi sub sole.


Copyright © Szablon wykonany przezBlonparia