Nosi ciążę, rodzi, karmi. A partner? Podział obowiązków rodzicielskich (case study Offmatki)


Pierwszy zarzut będzie taki, że wymienionych w tytule czynności, nie da się podzielić. Są biologicznie przypisane do jednej płci. Całą odpowiedzialność bierze na siebie kobieta. Chwila przyjemności (czyli seks) jest zgoła inna w skutkach. Cały wysiłek ciążowy (o tym jaki wysiłek pisałam TU oraz TU), porodowy i opieki noworodkowej spoczywa na kobiecie (ten ostatni już można dzielić, ale nie po połowie, bo choć ojciec nie może robić tylko jednej rzeczy – karmić piersią, to po 2 tygodniach tacierzyńskiego, o ile go wykorzysta, wraca do pracy). Zgoda, tego nie da się matematycznie i równo podzielić. Partner może pomagać, wspierać, odciążać. Przynajmniej powinien, ale przecież zdarza się też, że znika.






Jak to jest z tym podziałem obowiązków rodzicielskich?  Kto się angażuje w opiekę nad dzieckiem?
Jak funkcjonuje polski model rodziny? Czy podział ról wynika z wyboru czy został narzucony?
GFK Polonia podjęło się badań budżetu czasu Polaków „Time Budget Survey 2013
„Nieodpłatne prace domowe, czyli podstawowe czynności domowe, takie jak pranie, sprzątanie, gotowanie, wykonuje obecnie aż 85 proc. kobiet i tylko 44 proc. mężczyzn. W skali jednego dnia Polki poświęcają na prace domowe średnio 3 godziny i 41 minut, natomiast Polacy 2 godziny i 19 minut.” W latach 80’ było to 5 godzin i 9 minut (kobiety) oraz 2 godzin i 10 minut (mężczyźni).
Czy to jest progres jak na prawie 40 lat postępu?

Podział obowiązków domowych i rodzicielskich był, jest i będzie nierówny. Kwestia tego, czy partnerom to pasuje, czy nie. Kwestia układu, organizacji, oczekiwań, potrzeb i możliwości.







Zdarza się, że dziecko, które miało łączyć ludzi, zaczyna ich dzielić.
Wychowanie dziecka staje się  przyczyną kłótni i nieporozumień. Bo każde z rodziców, poza wypełnianiem obowiązków, ma prawo do własnego rozwoju, wolnego czasu i odpoczynku od domu.
Ponoć układ partnerski jest potwornie trudny do zrealizowania. Z powodu? „Bo większość mężczyzn nie potrafi TAK gotować i TAK zajmować się dzieckiem, jak kobiety (przystosowywane do tego od dziecka, a nawet „mające to w genach”), a większość kobiet nie potrafi naprawić zepsutego okna czy dziurawej rynny” - brzmi opinia publiczna. No cóż, mój mąż też nie potrafi naprawić rynny – tak jak ja nie potrafię TAK gotować.
To jak my sobie radzimy?

Mamy dwójkę dzieci. Teraz czekamy na trzecie. To ja je noszę i ja je urodzę. Ja planuję je naturalnie karmić i to na mnie spada opieka na urlopie macierzyńskim (przysługuje tylko kobiecie w wymiarze 6 mcy, potem może go przejąć ojciec dziecka na kolejne 6 mcy). Te godziny kiedy mąż jest na etacie, spędzam sama z dziećmi. Nie mamy nikogo do pomocy. Do niedawna Starsza miała wakacje (teraz chodzi do szkoły, ale nie korzysta ze świetlicy), Młodsza nie chodzi do żłoba. Sprawa się komplikuje, kiedy mam sporo pracy projektowej. A kiedy nie mam, to sobie wynajduję nowe aktywności, rozwijam działalność. Dokształcam się, robię kursy, szkoły. Nie chcę koncertować swojego życia tylko wokół dzieci i utknąć z rozwojem zawodowym czy osobistym. Bycie z dziećmi daje dużo radości, ale opieka w trybie ciągłym wypala. Kiedy pojawi się trzecie, zrobię sobie dłuższą przerwę, bo nie da się być na 100% w dwóch rzeczywistościach.
A może się da? Komuś się udało? 



Znaczną część pracy wykonuję w domu, część popołudniami i w weekendy. W ciągu dnia sprawy zawodowe dzieję na czas z dziećmi i domowe obowiązki. Pilne sprawy robię w ciągu dnia, ważne zostawiam na popołudnie, kiedy opiekę możemy podzielić. Z reguły na mnie spadają zakupy (przy okazji odprowadzania Starszej do szkoły czy spacerowania Młodszej), pranie i gotowanie, choć tego nie robię codziennie, a czasem korzystam w gotowców. Ponieważ czynności biologiczne spoczywają tylko na mnie, inne czynności przejął mąż. Np. nocne wstawanie do dzieci (robiłam to tylko wtedy kiedy był chory), część zakupów, zmywanie garów, sprawy administracyjne, rachunki, kąpanie i usypianie dzieci. Śniadanie, odrabianie lekcji, basen - działamy na przemian albo razem. Pamiętam o przeglądzie auta, zawożę je do warsztatu, myjni i serwisu klimy. Ostatnio wymyśliłam pomalowanie mebli (genialna opcja - alternatywa dla wymiany), ja malowałam kiedy on zajmował się dwójką na basenie.

Wracając do rozkładu dnia, kiedy małżon wraca, zostaje ta mniejsza część czasu. Krótkie popołudnie i wieczór. Przejmuje opiekę nad dziećmi, albo spędzamy czas razem, resztą tzw. obowiązków się dzielimy. Czasem gdzieś wychodzę, albo mąż zabiera dzieci, dla mojej higieny psychicznej. Porządki robimy najczęściej w weekend. Uważam, że jesteśmy świetnie zorganizowani. Że mam odpowiedzialnego partnera, dzięki któremu nie muszę zgrywać matki polki 24 na dobę. Że nie chodzę wściekła ze zmęczenia, bo wszystko jest na mojej głowie. Wreszcie, że daję mu prawo wziąć odpowiedzialność za dom i rodzinę, na równi ze mną, bez moralizowania, że ja zrobię coś lepiej.

Nigdy nie uważałam, że tylko dlatego, że jestem kobietą i matką mam robić więcej, czy mniej, albo że mam robić określone rzeczy. Widzę wokół mnóstwo przeładowanych obowiązkami kobiet, którym brak refleksji, że coś jest nie tak. Głęboko mają w głowach, że tak ma być. Z jakiego powodu? Jednego. Bo są kobietami.
Czy to, że tak mają to wina tych leniwych chłopów? Kto jest odpowiedzialny za taki układ? On i jego mamusia, która tak go wychowała? A może kobieta, która wierzy, że nic się nie da z tym zrobić, woli wrzeszczeć, narzekać, kontrolować i wymagać?
Bo jest przekonana, że kobieta powinna i musi, matka ma zachowywać się jak matka.
Choroby i niedomagania, żale i narzekania są passe.
A niewidzialny etat w polskiej rzeczywistości nie ma żadnych ustawowych praw.

Mężczyzna, ojciec – co musi, co powinien? 





(obrazki przedstawiają stereotypowy genderowy podział ról, pochodzą z podręcznika do nauki j.rosyjskiego z 1986r.)

Copyright © Szablon wykonany przezBlonparia