Przyczyny PMS – Zespołu Napięcia Miesiączkowego, nie są ciągle znane... ciekawe, co?
Mamy XXI wiek i nie wiemy skąd się pojawia tak powszechna dolegliwość. Eksperci obwiniają hormony. A może jest to uleganie społecznemu stereotypowi?
A może jest tak, że PMS w dzisiejszych czasach jest mniej więcej czymś takim, jak było z histerią w XIX wieku? Dolegliwość ta, była przypisywana wyłącznie kobietom. Kiedy stwierdzono istnienie w XIX wieku histerii, która miała być cechą WRODZONĄ kobiet, potwierdzono, że kobiety nie są w pełni racjonalnymi istotami, a co za tym idzie nie mogą same o sobie decydować, zadanie to pozostawiać mężczyznom.
Mamy XXI wiek i nie wiemy skąd się pojawia tak powszechna dolegliwość. Eksperci obwiniają hormony. A może jest to uleganie społecznemu stereotypowi?
A może jest tak, że PMS w dzisiejszych czasach jest mniej więcej czymś takim, jak było z histerią w XIX wieku? Dolegliwość ta, była przypisywana wyłącznie kobietom. Kiedy stwierdzono istnienie w XIX wieku histerii, która miała być cechą WRODZONĄ kobiet, potwierdzono, że kobiety nie są w pełni racjonalnymi istotami, a co za tym idzie nie mogą same o sobie decydować, zadanie to pozostawiać mężczyznom.
Była to quasi medyczna koncepcja uzasadniająca istniejący porządek społeczny, spychając kobiety do roli podrzędnej. Bo jak ktoś kto kieruje się popędami, może być całkowicie ludzki? To niezrozumiałe i niedorzeczne dla racjonalnego człowieka (czyli de facto w tamtych czasach mężczyzny).
Koncepcja ta, w kontakcie z nowoczesną nauką i medycyną, wraz z końcem belle epoque, legła w gruzach. Dlaczego? Bo ostatecznie okazało się, że nie istnieje coś takiego jak syndrom histerii kobiecej! Był to po prostu zwykła ludzka biologiczna potrzeba seksu i orgazmu!
W tamtych wiktoriańskich czasach, nie mogła być w większości wypadków u kobiet spełniona. Nie mówiono o orgazmach, a o kobiecych w szczególności, bo te miały rodzić dzieci i tyle w temacie seksu...Może dotyczyło to wąskiej grupy kobiet ale stereotyp myślenia został rozlany na całą resztę. (Czy nie podobnie jest obecnie, kiedy to bzik na punkcie seksu, to nic innego jak forma kontroli nad ludźmi? Seks jest naturalną potrzebą, kiedy się ją kontroluje poprzez zakazy/ nakazy, kontroluje się ludzi.)
Czy podobnie jest z PMS?
Historia histerii odeszła do lamusa, to pojawił się PMS (a ściślej przywędrował z USA), który ma wykazywać coś bardzo podobnego – że kobieta nie jest istotą racjonalną, że nie jest zdolna do panowania nad sobą. Ma wykazać, że kobieta nie panuje nad swoimi popędami, więc nie można jej ufać, nie można jej powierzyć odpowiedzialnych zadań. Przepoczwarza się fizycznie i psychicznie.
Znowu robi się z niej histeryczkę?
Jak jest w Waszymi przekonaniami?
Na ile identyfikujecie się z objawami PMS pod presją społeczną?
Na ile wierzycie, że tylko dlatego, że jesteście kobietami, musicie mieć PMS?
Na ile wierzycie w ten stygmat zespołu napięcia, który robi z was wariatki?
Na ile zwykła chandra urasta w waszych głowach do rangi jednostki chorobowej?
Na ile w ten sposób tłumaczycie swoje nastroje i jak tłumaczycie męskie huśtawki?
Na ile brzydzą was naturalne procesy ciała?
Na ile uczono was kulturowo - przez rodziców czy społeczność - że PMS i okres to ohydna przypadłość, o której nie można mówić, a trzeba ją ukryć i przeczekać w milczeniu?
Na ile w ogóle jest to wasze odczuwanie, a na ile waszych matek i co dokładnie wam mówiły?
Na ile wdrukowano wam treści reklam, które głoszą, że naturalny cykl kobiety to straszna kara, trzeba to ukrywać i maskować chemicznym zapachem (bo się śmierdzi)?
Na ile PMS jest kolejną formą utajnionego patriarchatu, a na ile naturalną kobiecą dolegliwością?