Syn czy córka? Końcówka w roli głównej

Znaczenie końcówki anatomiczno-gramatycznej jest dla ludzi bezwzględnie fundamentalne, jeśli chodzi o rodzicielstwo. Ludzie nie mają dzieci - mają synów lub córki. Płeć ma znaczenie nadrzędne i zawsze jest skorelowana z jakimś przekonaniem. Wiem, bo doświadczyłam tego tak wiele razy, a jednocześnie nadal nie mogę tego zjawiska pojąć.





Masz same córki? Oh, współczucia dla męża! Samych synów? Oh, żona to ma ciężko! 
O płeć dziecka męczono mnie przez całą ciążę. Piszę celowo - męczono, bo to strasznie upierdliwe odpowiadać na to samo pytanie set razy. Piszę, że w ciąży, ale w ciąży już nie jestem, a to męczenie nie ma końca. Tylko w ciąży było bardziej uciążliwe, bo to czas intymny i nienajlepszy na głupie ludzkie wścibstwo, bezczelne komentowanie, brak wyczucia, kultury, taktu i przyzwoitości.


Końcówka autonomiczno-gramatyczna to był najczęściej przez innych poruszany temat w całej długiej ciąży (każdej). Setki razy to samo pytanie. Pytali o to rodzina, znajomi, nieznajomi, sprzedawca chleba, aptekarz, urzędnik, pielęgniarka, kasjer.  KAŻDY!
Samo pytanie jest do zniesienia, w sumie kluczowe są intencje, ale jego cel który objawia się w następujących kolejno komentarzach, jest już całkiem niezrozumiały. Więc najpierw odpowiadasz uprzejmie, potem na odczepkę, potem udajesz, że nie słyszysz.
Aż przychodzi moment, kiedy masz ochotę powiedzieć - a co cię to obchodzi?

Nieraz słyszałam, że ktoś mi współczuje, bo urodzę znów tę samą płeć. Nieraz słyszałam śmiech, który nie wiem co miał znaczyć. Żal pod moim adresem, litość dla męża. Dawano nam do zrozumienia, że spotkał nas pech. Wciskano mi, że spotyka mnie coś, czego na pewno nie chcę. Wdawanie się w te głupie gadki nie ma sensu, ale puszczanie mimo uszu ludzkiej bezczelności bywa trudne. Szczególnie, jeśli jest inwazyjne i naprawdę bezsensowne, bo co to właściwie kogoś obchodzi, co to ma dla kogoś za znaczenie, jakiej płci ja będę mieć dziecko?

Temat porusza MATAJA, pisząc, że są ludzie, którzy są zawiedzeni płcią swojego dziecka, czego osobiście nie rozumiem, bo dla mnie płeć dziecka jest bez znaczenia, ale nie czuje się upoważniona wystawiać takim rodzicom jakąkolwiek opinie. MATAJA pisze, że ludzie najpierw pytają o płeć, a potem twierdzą, że to w sumie nieistotne, bo ważne, żeby było zdrowe. Tacy niezdecydowani i nie przyjdzie im do głowy, że kobiecie w ciąży wystarczy, jeśli już się musi, powiedzieć tę drugą część zdania i tym miłym akcentem zakończyć.
W ogóle męczenie kobiet w ciąży pytaniami jest nagminne. To irytujące i często nie na miejscu. Kiedy termin, który tydzień, czy planowane, a brzuch masz taki, a wygląd siaki.
Pytania o zdrowie i samopoczucie, o potrzeby i oczekiwania są najrzadsze. Poza tym, że ktoś chce zaspokoić swoją ciekawość, to koniecznie musi skomentować. Werbalnie, niewerbalnie, ale musi.

Określenie "mam dzieci" nie nadaje im tożsamości, tożsamość nadaje dopiero płeć. Komentarze dotyczące płci to istna baza wiedzy o przekonaniach ludzi, dla których płeć dziecka to kluczowy element rodzicielstwa. Wszystkie bez wyjątku irytujące i nie na miejscu. W centrum zainteresowań znajduje się końcówka autonomiczno-gramatyczna, a za nią stereotypy i schematy, które siedzą głęboko w umysłach znacznej większości.
Na pytanie "jaka będzie płeć" odpowiedź "nie wiem" lub "człowiek" lub "to nie ma znaczenia dla nas" nie zamykała tematu.
No to jaka płeć? Syn czy córka? A pozostałe dzieci to jaka płeć?
Bo jak masz córkę, to musi być syn. PARKA to mus! Jak nie jest syn, tylko kolejna córka, to szkoda. A jak jest trzecia córka, to już dramat, heheszki, no nie udało się wam, współczucia dla męża, ale babiniec, rodzina dziurawców, jak będą miały razem okres to urządzą nam piekło, oj a nazwisko męża to przepadnie, biedak mąż nie będzie z kim miał w piłkę grać i kranu naprawiać.
Aaa trzeci syn? Same chłopy w domu. Siusiaki same! Chłopaków chowa się dla innych kobiet, podrosną i tyle ich widziano. Będą psocić i rozrabiać, jak to chłopaki, dziewczynki są grzeczniejsze (bzdura stulecia!). No i na różowo nie ubierzesz, spineczek w loczkach nie zapniesz, aż żal.




Mamy trójkę dzieci. Zdrowych, silnych, pięknych, rozumnych i bezproblemowych. Nigdy nie patrzyłam na swoje dzieci przez pryzmat płci. Ich płeć nie ma żadnego znaczenia z punktu widzenia naszego rodzicielstwa. Może ma dla rodzica, dla którego rodzicielstwo to kształtowanie zachowań i wyglądu adekwatnie do stereotypu pojmowania kulturowego płci.
I z automatu będzie dzieciom ograniczał ich wybory.
Dla nas szelki czy falbanki są bez znaczenia. Nie różnicujemy dzieci według ich płci, nie wychowujemy według podziałów kulturowych tj.nie narzucamy "właściwego dla danej płci" modelu zachowań, stylu bycia, rodzaju zabaw etc. bo akurat komuś się wydaje, że przynależą do tej danej płci i tak im wypada. Nie mówię im, że mają już przypisaną rolę. Nie wybieram im zawodu, przekonań politycznych ani wiary. Na podstawie ich płci nie mogę przewidzieć ich ambicji, planów, pasji, zainteresowań, temperamentu, potrzeb, oczekiwań, słabości, mocnych stron, a nawet marzeń! 
Bo naprawdę, ludzie, nie od płci to zależy!


Foto http://educover.pl/czasopismo/biologiczno-psychologiczna-walka-plec/


👉 SCHABOWY CHŁOPAKA I KLUSECZKI DZIEWCZYNY. O STEREOTYPACH PŁCI
👉 GENDER SRENDER. CZYLI FACET POTRZEBNY JAK RYBIE ROWER
👉 WYCHOWUJ CZŁOWIEKA, NIE PŁEĆ
👉WYCHOWANIE BEZ RÓŻNICOWANIA PŁCI. KONSTRUKTYWNE RODZICIELSTWO CZY WYMYSŁ GENDERA?

Copyright © Szablon wykonany przezBlonparia