Myśl, planuj, osiągaj, nabywaj. Ale rzeczy tylko niezbędne!


Walka o codzienne sprawy, pracę, dzieci, związek, własne potrzeby itp zabiera tyle energii, że z czasem przechodzi w wyczerpanie. Czujesz brak sił i ból w ciele. Obniża się nastrój, myśli błądzą, a sen nie przynosi regeneracji.
I ta wewnętrzna pustka, nic nie przynosi ukojenia...
Pytasz siebie - czy moje życie ma sens?

Czujesz, że tracisz nad swoim życiem kontrolę, ale to właśnie o... utratę kontroli w życiu chodzi.
Nie o utratę kontroli samoregulacji i popadanie w zależności. Ale o poddanie się i odpuszczenie kontrolowania spraw i ludzi, na których nie mamy żadnego wpływu.






Moje myślenie o życiu i świecie odzwierciedliło się w prawdach o świadomości jako jaźni absolutnej (różne drogi duchowe prowadzą do podobnego procesu dedukcji, ścieżki i narzędzia są różne, a clue jest takie samo), co przyszło naturalnie, kiedy puściłam oczekiwania i odrzuciłam wszystko, co dotąd mnie określało. Byłam doskonale zorganizowaną wielozadaniową ogarniaczką, która potrafi świetnie planować i realizować swoje cele. Mnogość działań i decyzji wynikało z mojego ego. To ego spełniało ambicje, wchodziło w konflikt, dążyło ślepo do perfekcji. Ego zagłusza głos wnętrza i odczucia z ciała. A przecież dziś nie ma jutra i dziś nie ma wczoraj. Świat jest zwierciadłem wszystkiego co dzieje się wewnątrz. Świat jest odbiciem naszego własnego umysłu. Kiedy wewnątrz Ciebie dzieje się walka, Twoje życie też będzie walką. I wyczerpaniem.

To są uniwersalne prawdy, które ramuje praktyka buddyzmu. Trafiłam na nie na swojej drodze poznania i zatrzymały mnie na dłużej. To proste, piękne, twórcze prawdy, które wzmacniają u mnie to, co zawsze było priorytetowe - wiara w ludzki potencjał i zdolność do przemiany, której napęd płynie ze świadomości.

Opisy i inspiracje oparłam na poziomie Diamentowej Drogi.
Mam nadzieję, że zainspirują też Ciebie, niezależnie od tego, w co wierzysz i też z Tobą zostaną.

Żeby móc zostać buddystą, musimy wziąć odpowiedzialność za własne życie z zaufaniem, że prawo przyczyny i skutku naprawdę działa. Poprzez nasze myśli i decyzje, tworzymy nowe nawyki, które nas albo ograniczają, albo wyzwalają. Wraz z doświadczeniem widzimy, że dzisiejsze działania kreują naszą sytuację jutro.

Na początku koncentrujemy się na włączeniu nauk Buddy w codzienne doświadczenia. Na wszystko próbujemy znaleźć natychmiastowe wyjaśnienie.
Na zewnętrznym poziomie myślimy: „To się wydarza dlatego, że wcześniej stało się to czy tamto”; na poziomie wewnętrznym: „Postrzegam tę sytuację tak a nie inaczej, ponieważ w tej chwili jestem w takim czy innym nastroju”. W ten sposób mądrość nigdy nas nie opuszcza; działa jak lustro odbijające wszystko od wewnątrz i na zewnątrz. Z czasem rozpoznanie się pogłębia i staje się coraz bardziej autentyczne.

Puszczając myśli o rzeczach które nie są niezbędne, daje sobie lekkość. Bezpośrednie działanie w danej chwili jest psychicznie zdrowe – przypomina rysunek na wodzie: przedtem niczego nie było; potem też nic nie ma; a w danym momencie wszystko do siebie pasuje! W takim postępowaniu nie ma niczego lepkiego – jest wolne od oczekiwań, obaw, od „wczoraj” i od „jutro”.
Gdy potrafimy inspirować innych nie wywołując przywiązania, to znaczy, że rzeczywiście pokazujemy im lustro i mówimy: „Tak naprawdę widzisz tylko własną twarz. Dostrzegasz we mnie coś pięknego tylko dlatego, że masz to w sobie!”. Jeżeli nauczyciel jedynie pokazuje innym ich własne zdolności, w sposób nieosobisty, to może pracować z inspiracją.

W końcu wszystko spotyka się w jednym punkcie. Każdy moment zamienia się w doświadczenie „Aha!” i „Tak, oczywiście!”. Pojawia się coś, co nazywamy „mądrością współpowstającą”. To wgląd, który przychodzi wraz z nabywanym doświadczeniem. Spontanicznie poznajemy jego znaczenie, nie będąc od niego oddzielonymi. Gdy nieustannie doświadczasz rzeczy w taki sposób, jesteś tam, gdzie powinieneś być. Musimy jedynie uważać, by nie przywiązywać się do szczęścia, ale przekazywać dobre uczucia innym. Trzeba rozumieć, że uwarunkowane radości są nietrwałe.

Doświadczajmy radości bez zewnętrznej przyczyny. Bądźmy świadomi tego, że radość przynależy do naszego umysłu. Zrozummy, że radość to chwila, która nie została stworzona – bez myśli, koncepcji, bez żadnych przeszkód. Pojawia się w momencie, kiedy jesteśmy otwarci. Staraj się osiągnąć ten stan bez żadnego zewnętrznego wpływu. Przychodzi to dzięki medytacji; to wtedy uczymy się, że umysł może sam z siebie w samym sobie odnaleźć absolutnie wszystko.

Starajcie się robić zawsze to, co pojawia się przed waszym nosem, bez rozproszenia.
 Myśl, planuj, osiągaj, nabywaj. Ale rzeczy tylko niezbędne!
To jest prawdziwa wolność.


Dla zainteresowanych medytacja Karmapy XVI



Czytaj więcej >

Przekroczyć EGO. Klucz do dobrego życia.


Jest maj 2024.



9 lat temu, w maju 2015, zdawałam egzamin zawodowy w szkole psychoterapii, będąc w 6 miesiącu ciąży. Chwile wcześniej brałam udział w intensywnym kilkudniowym treningu intarpsychicznym. Łatwo nie było, był to czas mojej dużej przemiany, zawodowej i mentalnej, nowych wyzwań i sytuacji. 

Na szkołę zdecydowałam się bo ciągnęło mnie do rozwoju osobistego, byłam już po kilkuletniej terapii własnej, po pracy z doświadczeniem traumy i zmaganiach z nerwicą lękową.
Byłam też wtedy na etapie poszukiwania własnej tożsamości, drogi życiowej, zawodowej.
Po doświadczeniu macierzyństwa przekształciło się moje poczucie wartości, potrzeb, oczekiwań, priorytetów. 
Chciałam zmian.

Kilka lat szkoły wniosło w moje życie bardzo dużo, uruchomiło potencjał. Jakiś czas wcześniej zakończyłam etap 10-letniej pracy z korporacji - pracę, którą dobrze wspominam i która była bardzo rozwojowa, ale przestała być moim celem i dawać mi satysfakcję. A ja szukałam zawodowej pasji, pracy i działań nadających życiu sens. Ostatecznie okazało się, że psychoterapia też nie jest celem moich poszukiwań ani spełnienia, bo jestem dobra w czymś innym, co mnie spełnia, co też jest związane bezpośrednio lub pośrednio z misją społeczną. Ale 9 lat temu o tym nie widziałam i mocno weszłam w rozwój umiejętności psychologicznych, coraz głębiej wchodząc w pracę mentalną, robiąc kolejne kursy, poznając kolejne narzędzia i pracując przede wszystkim ze sobą. Podjęłam się pracy z przekonaniami i emocjami, wykorzystując do tego skuteczne metody autoterapeutyczne. Efekt był, ale nie na poziomie, którego oczekiwałam, nie pełny, nietrwały, 

4 lata temu, kiedy wybuchła pandemia, miałam już trójkę dzieci, w tym najmłodsze w wieku 2 lat. Wtedy wzięłam się za siebie fizycznie, zaczęłam systematyczne treningi żeby zawalczyć o swój kręgosłup, a przede wszystkim zamknąć rozstęp kresy białej i pozbyć się po ciążowej przepukliny. To był kolejny etap dbałości o siebie, z dobrym rezultatem. 

Więc, mentalnie byłam poukładana, fizycznie wyćwiczona. Niby ideał, ale... nie opuszczało mnie poczucie, że moje źródło jest jeszcze nieodkryte.

Rok temu w maju zdarzyła się trudna sytuacja w naszej rodzinie, która postawiła wszystkich do pionu. Brakowało mi zasobów, żeby temu sprostać. Byłam fizycznie silna, mentalnie wyedukowana i psychicznie gotowa. Ale czegoś mi brakowało, żeby złapać balans. Wtedy wydarzyła się kraksa, która skłoniła mnie, żebym zajrzała do wewnątrz, odrzucając wszystkie znane dotąd metody. Żebym sięgnęła do czucia, o którym zapomniałam przy wieloletniej pracy z EGO. Wiedziałam tak wiele, rozumiałam tak wiele i tak ogromnie mi to przeszkadzało! Byłam przeintelektualizowana. W świecie mojej samodyscypliny nie potrafiłam odpuścić.
Zrozumiałam, że aby odnaleźć to, co przywróci równowagę, spokój, radość i twórczość, potrzebuję sięgnąć do źródła, odcinając się od całej przysposobionej psychologii, która mnie zawiodła dając doświadczenie, że terapeutyczna praca mentalna z EGO nie przyniesie skutecznej, trwałej zmiany.

Pojechałam na kurs metody ECPR z psychiatrą dr Danielem Fisherem. Jakże trudno było zignorować swój analityczny racjonalny umysł i wejść na inny poziom komunikacji z drugą osobą. To wydawało się niewykonalne. Mój umysł cały czas podważał proces, cały czas pytał i wątpił, potrzebował narzędzi, konkretów i odpowiedzi. Nie był otwarty, nie mogłam czuć! To było moje pierwsze mocne spotkanie z czymś, co nie było moim EGO. To był szok. Weszłam w czucie, którego nie analizowałam. Emocje przychodziły i odchodziły, a ja nie robiłam z tym nic. I to był przełom. W wieku 45 lat znalazłam klucz, otworzyłam wrota i zobaczyłam długą piękną nową drogę przede mną.

Po kursie ECPR wróciłam do rzeczywistości i miałam mnóstwo nowych pomysłów na siebie. Rozpoczęłam nowe studia. Zapisałam się na teakwondo. Weszłam intensywnie w nowe projekty zawodowe. I... zaczęłam źle się czuć. Najpierw ciągłe zmęczenie, które potem przeszło w wyczerpanie. Spadki nastroju. Bóle mięśni i stawów, zawroty głowy. Zaburzenia rytmu serca, pogorszenie wzroku. Brak snu nocnego, w dzień ciągła senność. Rano nie mogłam stanąć do pionu, nie miałam siły żyć... czułam, że muszę umrzeć, żeby się odrodzić. Że to wymaga dużej zmiany i kolejnego cofnięcia się, zanurkowania w siebie po coś jeszcze. 

Pojechałam nad ukochane morze, do ośrodka buddyjskiego, zaczęłam intensywną pracę z odosobnieniem, oddechem, medytacją. 
Nie chodziło mi ani o buddyzm, ani o konkretną medytację czy drogę rozwoju ale o cel: stworzenie warunków na ciszę i regenerację. Nie chciałam wyjazdu jogi, warsztatów rozwojowych, kursów nowych umiejętności - niczego co wymaga interakcji i co narzuca mi sposób spędzenia czasu.
Chodzi o to, aby wyciszyć EGO, dotrzeć do źródła siebie, do przyczyny w swojej świadomości i jaźni. 

Przełomowe było zobaczenie, że moje wybory i decyzje wynikały głównie z potrzeb EGO. Emocje i potrzeby z nich płynące były uwięzione, nie potrafiłam się przestawić na tryb czucia. Byłam przyczajonym tygrysem, który jest w gotowości na kolejne podboje, aktywności i ambicje. Chciałam rozwoju, chciałam więcej. To znaczy EGO chciało, a EGO nie bierze jeńców, tylko zajeżdża człowieka. Jest bezkompromisowe, samokrytyczne, wymagające i karcące. Jest tak głęboko samodyscyplinujące, że potrafi doprowadzić do głuchoty na potrzeby płynące z ciała i serca. Jego mechanizmy zagłuszają, a popędy pchają w niekoniecznie pożądane kierunki. EGO nie odpuszcza.

Nasze opinie, przekonania, urazy, krzywdy, motywacje płyną z EGO.
Ilu z nas podejmuje decyzje z EGO? Decyzje dotyczące pracy, rodzicielstwa, miejsca zamieszkania, stylu życia, wyglądu. Bo trzeba, bo wypada, bo się należy, bo mnie docenią, bo mnie zobaczą, bo zasłużę, bo zyskam, bo ja im pokażę, bo nakarmię się czyimś uznaniem.

Kiedy wycofujesz uwagę z zewnątrz i kierujesz ją do wewnątrz, słyszysz to, co było zagłuszane. Odkrywać co jest pod złością. Co jest pod lękiem. Wszystko płynie w Tobie i to jest w porządku, bo już nie pozwalasz EGO tego oceniać. Widzisz siebie, takim jakim jesteś i nie potrzebujesz w tej podróży przyzwolenia nikogo innego, poza samym sobą. 

Świadomie nie piszę o akceptacji, z którą nie jest mi po drodze. Nie akceptuje porażek, złości, smutków kiedy są powody aby się cieszyć, różnych swoich cech, zachowań, chorób, wydarzeń, ludzi, spraw, niesprawiedliwości.
Nie akceptuje bo nie czuje, że w naturalny sposób mi to przychodzi. I nie mam z tym problemu!
Bo daje sobie zgodę i przyzwolenie, że to się wydarza, że to czuję, widzę, że tego nie jestem w stanie zaakceptować. 
Różnica może dla kogoś mało wyraźna, dla mnie kluczowa. 

Wracając do stanu zdrowia - zrobiłam wiele badań, podejrzewano różne poważne choroby. Ostatecznie mój stan okazał się przewlekłym stanem zapalnym, który zredukowałam przez pożywienie, pracę duchową i pracę z ciałem. Za każdym razem, kiedy siada mi zdrowie, wiem, że zaniedbałam siebie psychicznie i fizycznie. Chorowałam na astmę, alergię, hashimoto, RZS i boreliozę z Lyme.
Te choroby nie przyszły znikąd ale odeszły donikąd. Nasze ciało daje nam wyraźne informacje.
W procesie zaopiekowania ciała i emocji, choroba już nie jest do niczego potrzebna. 

Co z tym EGO? Trzeba je rozpoznać. Ono oczekuje, wchodzi w konflikty, sabotuje, dąży do perfekcji i rywalizacji, rozprasza, chwali się, porównuje, oczekuje, rości, wątpi, cierpi i przeszkadza, jest sztywne ("kij w dupie"), martwi się, blokuje zaufanie i wzmacnia mechanizmy obronne. Nawet jeśli EGO jest "zdrowe" czy "wysokie" to nadal jest to EGO - płynące z myśli, przekonań, spostrzeżeń i wspomnień. Stwarza fałszywe filtry naszego postrzegania świata przez wyuczone programy warunkujące umysł. 

Niech Twoje EGO Cię nie warunkuje. Przekrocz je.








Czytaj więcej >

Metody uzdrawiania. O sile instrumentów wpływu


„Nie masz pojęcia jak działa telefon komórkowy, a chcesz zrozumieć, jak działa Twój mózg i skąd się bierze świadomość? I masz już na ten temat wiele opinii? Chyba żartujesz ...” (prof.nauk kognitywnych W. Duch)

Na skróty można iść przez miasto, nie przez życie.  O sile instrumentów wpływu


Metod uzdrawiania na rynku od groma. Na wyciągnięcie rąk. Nazywa się je też narzędziami pracy z osobowością, organizmem i życiem człowieka, które nie wymagają szczególnego nakładu pracy (za to często wygórowany wkład finansowy), mają dać szybkie efekty, mają eufemiczne i wieloznaczne koncepcje, niejasne źródła powstania, na raz-dwa przemieniają nieszczęścia w szczęścia, kiepskie samopoczucie zmieniają w super formę, chorobę w zdrowie, i/lub wymagają ingerencji innych osób lub co najmniej poradników. Ale są pożądane i popularne, bo takich metod poszukujemy – ekspresowych, niewymagających wysiłku, polegających na nakładzie pracy uzdrowiciela-magika-guru, czary-mary metody albo specyfiku.

Wszytko ma się zmienić jak przy machnięciu czarodziejską różdżką. A my mamy stać się nowym, zdrowym, szczęśliwym (iluzorycznym) sobą.


Oczyszczanie aury, uzdrawianie dźwiękiem, metody duchowego/energetycznego uzdrawiania, Theta Healing, radiestezja, bioenergoterapia, Silva, Reiki, matryca energetyczna, dwupunkt, regresowa praca z podświadomością, odżywianie światłem, prąd uzdrawiający B.Groeninga, dotyk kwantowy, amulety, runy, terapia kamieniami, terapia czakr, SRT, uzdrowienia chrystusowe, hezychastyczna metoda uzdrawiania, Germańska Nowa Medycyna, Totalna Biologia, ustawienia Hellingera, ranoterapia, feng shui, biorezonans i suplementacja, terapia NIA, energia tachionu, terapia pola megnetycznego, dynamind Serge'a Kinga, techniki Terapii Linii Czasu, EFT, hipnoza, EMDR, sofrologia, terapia kwiatowa Bacha, terapia jajem, rytuały etc…





Powyższe metody, zgodnie z ich promocją, mają dać następujące efekty, np.:

zmiana przekonań uniemożliwiających osiąganie celów, oczyszczanie z uprzedzeń i zgorzknienia, ulga w cierpieniu, likwidacja negatywnych objawów w ciele, likwidacja bólu, ustąpienie choroby, dokonanie zmian w relacjach z ludźmi, oczyszczenie energetyczne, odblokowanie przepływu dostatku i obfitości, zapanowanie nad negatywnymi emocjami, harmonia, wyciszenie, wewnętrzna moc, zdolność kochania siebie i innych, sukces w życiu (materialny, duchowy - każdy), poczucie spełnienia i szczęścia...

Czy takie efekty można uzyskać za pomocą cudotwórczych metod uniwersalnego użytku?

Czy mogą szybko i kompleksowo odmienić nas i nasze życie?
Czy te metody uwolnią nas na stałe od problemów, przyniosą dobrobyt i szczęście?
Nie.
Możemy jedynie doświadczyć chwilowej, płytkiej apofenii. Skutki problemu zostały odcięte, plasterek przylepiony. To jak z podaniem środków przeciwbólowych na przewlekły ból. Nawet jeśli objawy na chwilę miną i przyjdzie ulga, to przyczyna pozostanie, cierpienie wróci.
Nadal ciało, emocje i nasza psychika będą funkcjonować starym trybem, każde wedle swoich możliwości i jakości naszych starań o ich formę.
Jeżeli te różne cudowne metody działałyby od ręki tak niezwykle, jak nam to obiecują, nie musielibyśmy zmieniać siebie (myślenia, przekonań, żywienia, trybu i stylu życia, zachowań, działań), a życie i świat byłyby od teraz zaraz już na zawsze cudowne!
Dla wszystkich… uniwersalnie.

Tylko my wiemy, co dzieje się w naszej głowie, co przeżywamy każdego dnia, czego naprawdę pragniemy, co nas złości a co raduje, za co czujemy się winni, za co obwiniamy innych.

Nikt nie może wiedzieć lepiej niż my sami, czego potrzebujemy i co jest dla nas właściwe, jedynie, jeśli dopuścimy to do siebie, może pomóc nam  dotrzeć do informacji, które są gdzieś w nas. Żaden nauczyciel nie może nam „dać” swojej wiedzy, ale może zapalić płomień w lampie (jeśli takową na ten moment mamy, a ja wierzę w ludzki potencjał i zdolność do przemiany).

Kolejna rzecz - zależne i doraźne metody myślenia magicznego, życzeniowego są zaprzeczeniem pracy nad sobą i swoim życiem, która jest świadomym procesem. Oprócz tego, jak już pisałam, zmiana w człowieku przebiega holistycznie, jedno idzie za drugim, obejmując świadomość, emocje i ciało fizyczne. Zdrowienie jest zmianą, a zmiana wymaga czasu, zrozumienia i wysiłku.
I zawsze tkwi w potencjale ludzkiej jaźni, dlatego nawet intensywna praca terapeutyczna (psychoterapia) nie da długotrwałych rezultatów, jeśli zmiana odbywać się będzie tylko na poziomie mentalnym - na tym samym schemacie pracy z EGO - że tylko diagnoza i uniwersalna metoda mentalna odblokuje rozwój osobisty.

Nie zawsze musimy poznać, zrozumieć przyczyny naszych stanów i problemów, czasem jest to niemożliwe albo niepotrzebne. Nie ma potrzeby zadręczać się myśleniem, że wszystko trzeba przerobić. Ale nie szukajmy prostych mechanizmów opartych na magicznym myśleniu, że coś się zmieni jak za dotknięciem przysłowiowej różdżki. Idąc na łatwiznę nie nauczymy się myśleć samodzielnie i niezależnie, nie nauczymy się radzić sobie z problemami, podejmować wyzwań i decyzji, w zgodzie ze sobą.

Nie dopatrujmy się przyczyn swoich chorób, złego samopoczucia, nieszczęść w niedoborze (ale i nadmiarze) czegoś: cech, okoliczności, osób, substancji cudotwórczych, losu czy wyższych sił. Bo wtedy, w obliczu tych braków zawsze będziemy gorączkowo kombinować i szukać na zewnątrz: do kogo pójść żeby nam odmienił sytuację, co łyknąć, co zmienić w otoczeniu, jakich użyć metod, żeby jak najszybciej swoją sytuację zmienić?

Jeśli chcemy zmienić jakość życia, samopoczucie, zdrowie – to cudowne metody zawiodą. To, że nie możemy zacząć biegać, to nie jest wina braku odpowiednich butów. To, że nie  nie mamy dobrych farb, wcale nie oznacza, że ciągle nie możemy zacząć malować. Jeśli ktoś coś nam podaruje, przyniesie, sprzeda, zrobi z nami - dopiero będziemy mogli zacząć?





Zamiast opierać jakość swojego życia na metaforycznych i poetyckich metodach uzdrawiania, możemy poruszyć własne mechanizmy poznawcze, dialog wewnętrzny, rozpoznać przyczyny i skutki, znaleźć ciszę w głowie i zbliżyć się do własnej prawdziwej natury, która jest złożona i wielowymiarowa, piękna, oryginalna, wystarczająca.

Głęboka wiara, że jesteśmy w porządku i zaufanie sobie umożliwia zmianę negatywnych nawyków i chybionych wierzeń (przeświadczeń), zwalnia z przymusu robienia czegoś wbrew sobie, odblokowuje potencjał,  uruchamia proces zadbania o dobrostan. 
Wprowadzenie zdrowego stylu życia zaczyna się wewnątrz i w sposób naturalny przechodzi w nawyk, bo kiedy myślimy o sobie dobrze, chcemy o siebie zadbać.

Zasoby są w nas, nigdzie indziej, nie w poradnikach, nie w mentorach, nie w metodach uzdrawiania, nie w amuletach. Nie wymyślajmy powodów, żeby nic ze sobą nie robić, nie obwiniajmy za to innych osób czy okoliczności. Mamy najlepsze kwalifikacje, aby być własnym przewodnikiem, ale ciągle skupiamy się tylko na tym, że mamy najlepsze powody i wyłączne uprawienia, by pouczać innych  jak mają przemierzać własną indywidualną drogę...
Ale na skróty można iść przez miasto, nie przez życie.


„Ludzie pozornie zainteresowani własnym rozwojem zamiast pracować nad sobą i analizować swój umysł szukają mądrości w połączeniu fizyki z metafizyką.  Nic z tego nie wynika, ale uspokaja sumienie, stwarzając wrażenie, że coś dla siebie robimy...” (prof.nauk kognitywnych W. Duch)


Pierwsza publikacja - 15.9.2017








Czytaj więcej >

DYSAUTONOMIA. Wypalony układ nerwowy

 

Jeśli jako dzieci, czy już jako dorośli, znajdujemy się w ciągłej ekspozycji na stres, a zarazem brak nam świadomości i możliwości, aby i w jaki sposób odreagować skutki sytuacji stresowej to kumulujemy energię w ciele. Stan pogłębiają kryzysy psychiczne i przeżycia traumatyczne (w tym PTSD).
Ten stan może trwać wiele tygodni, miesięcy, lat i powodować trwałe negatywne skutki, które zostaną z nami na zawsze....




Wypalony układ nerwowy ma bardzo ograniczone zasoby. Percepcja zmysłowa szybko się wyczerpuje. Jesteś nieustannie poirytowany, wyczerpany, zdezorientowany, zapominasz o ważnych rzeczach, nie ogarniasz swojego życia. Nie możesz się wyspać, nie możesz się zregenerować, odpoczynek nie przynosi pożądanych efektów. 

Dysautonomia jest zaburzeniem mało znanym, nie spopularyzowanym, ciężkim do diagnozowania, wielorakim, choć jej objawy dotykają wiele osób. Są łączone z neuroboreliozą, stwardnieniem rozsianym, zapaleniem stawów oraz nerwicą wegetatywną czy lękową (pomimo podobieństwa objawów dysautonomii i  objawów występujących w atakach lęku i paniki, a nawet w depresji, dysautonomia nie jest zaburzeniem psychicznym, lecz spowodowana nieprawidłową pracą autonomicznego układu nerwowego).

Dysautonomia  jest zaburzeniem w funkcjonowaniu autonomicznego układu nerwowego (AUN) czyli części układu nerwowego unerwiającego organy, który dzieli się na współczulny i przywspółczulny
 (szczegóły naukowe znajdziecie tutaj)

Rozregulowana relacja między częścią współczulną a przywspółczulną AUN, w konsekwencji dysautonomii przewlekłej może prowadzić do poważnych zaburzeń całego organizmu, wszystkich układów i psychiki.

Przyczyny wystąpienia dysautonomii mogą być pierwotne (np. genetyczne "rodzinne" mają swoją jednostką chorobową w klasyfikacji chorób i zaburzeń czy związane z chorobami układu nerwowego) albo wtórne. Czynniki wtórne związane są z niestabilnością kręgosłupa, cukrzycą, nietolerancjami i niedoborami pokarmowymi, zakażeniami wirusowymi i bakteryjnymi, ale mogą też być środowiskowe, jak doświadczenie traumy, kryzysu psychicznego czy długotrwałego stresu.

Niestety, mała świadomość w Polsce powoduje, że objawy mogą być leczone latami w sposób niewłaściwy i pogłębiać się.

Dysautonomia  może przybrać postać choroby autoimmunologicznej, gdzie objawy są podobne do dolegliwości osób np. z przebytą boreliozą.

Jakie to objawy?

Suchość w ustach, suchość oczu, osłabienie, przewlekłe zmęczenie, rozległy ból w całym ciele, bóle mięśni bez przyczyny, drętwienie i mrowienie, bóle i zawroty głowy, uczucie kołatania serca (tachykardia lub bradykardia), skaczące obniżone ciśnienie krwi, problemy z prawidłowym funkcjonowaniem ukł. pokarmowym i ukł. oddechowego, nadmierne pragnienie, nadmierne pocenie się lub całkowity brak pocenia się, nietolerancja ciepła/zimna, stany zapalne gardła, wysokiej wilgotności/suchego powietrza, zimne kończyny, obrzęki stawów.

Występują również zaburzenia poznawcze, które objawiają się m.in. częste zapominanie, dezorientacja co do miejsca i czasu, poddenerwowanie, nadwrażliwość zmysłów (na dzwięki, światło; szybkie przebodźcowanie się), niska podatność na stres, lęki.

Z kolei syndrom POTS (pierwotna i przewlekła forma dysautonomii, zespół posturalnej tachykardii ortostatycznej) opisuje się jako zjawisko wpływające na autonomiczny układ nerwowy (AUN), który kontroluje kluczowe funkcje organizmu niezależne od naszej woli, w tym np. tętno, ciśnienie krwi. Jest to grupa objawów, które pojawiają się na skutek zaburzenia krążenia krwi. Objawy te pojawiają się najczęściej podczas stania lub lub zmiany pozycji ciała na stojącą. Może pojawić się ból i zawroty głowy, omdlenia, kołatanie serca, zmęczenie, problemy z koncentracją i pamięcią (tzw. mgła mózgowa), niewyraźne widzenie, nudności. Zespół POTS to najczęstsza forma dysautonomii, ale też jest nim Zespół Wypalenia Zawodowego.

Niestety, mechanizmy stojące za wystąpieniem tych zaburzeń są nadal nieznane, a samo zaburzenie uważa się za nieuleczalne. 

Można jedynie rehabilitować układ nerwowy na różne sposoby:

- aktywność fizyczna, wspieranie mięśni szkieletowych, ćwiczenia izometryczne i oporowe, pływanie, spacery

- zwiększenie ilości przyjmowanych płynów (do 2,5l na dobę) + elektrolity

- redukowanie napięcia, dbanie o relaks i odpoczynek psychiczny, dbanie o emocje i relacje

- wykluczenie używek, optymalna dieta niskowęglowodanowa

- dbanie o zachowanie właściwego biorytmu dobowego

- regeneracja nadnerczy (sen, witaminy z grupy B, magnez)






Źródła wiedzy:

WIKI

Rodzinna dysautonomia i Rodzinna dysautonomia

Tajemnice dysautonomii autoimmunologicznej

Stres jako przyczyna dysautonomii

Badania kliniczne dot. Dysautonomii 

Czytaj więcej >

eCPR. Nie znam cię ale mogę cię zrozumieć


Doświadczenie kryzysu jest inne dla każdego człowieka. Każdy ma inne zasoby, możliwości, ograniczenia. Kiedy jest odcięcie od emocji i zaczynamy je odkrywać, bywa, że przychodzi mocny kryzys.  Wspólne dla osób w w kryzysie bywa to, że wpadają w monolog, odcinają się od własnych trudnych emocji i od ludzi. Ale każdy jest autentyczny w swoich przeżyciach. Emocjonalność jest naturalna. Żeby czuć autentycznie trzeba dać sobie wpierw przyzwolenie. Dopuścić doznania z ciała. Mieć gotowość do odczuwania dyskomfortu. Odwagę do bycia wrażliwym. Przestrzeń na różne sposoby doświadczenia. Czy to łatwe czy trudne?
Co znaczy połączyć się ze swoim sercem?

Metoda Emocjonalnej Reanimacji eCPR została stworzona przez dr Daniela Fishera, amerykańskiego psychiatrę i biochemika, u którego w młodości zdiagnozowano schizofrenię. Wyzdrowiał i postanowił zająć się zdrowiem psychicznym, a przede wszystkim humanizacją procesu zdrowienia. 



Fundacja Polski Instytut Otwartego Dialogu opublikowała dane badawcze z Finlandii. W Zachodniej Laponii w okresie 30 lat zanotowano aż 90%-owy spadek odsetka osób chorych na schizofrenię, dzięki terapiom opartym na otwartym dialogu. 
Wyniki ukazują, że pacjenci z diagnozą schizofrenii leczeni przy pomocy Podejścia opartego na Otwartym Dialogu w ciągu 2 lat byli hospitalizowani znacznie rzadziej (14 dni/osobę) niż pacjenci leczeni innymi metodami (117 dni/osobę). Leki neuroleptyczne stosowano u nich jedynie w 33% przypadków, na którymkolwiek etapie leczenia, zaś w grupie porównawczej w 100% przypadków. Natomiast w każdym przypadku miało miejsce aktywne zaangażowanie rodzin w proces leczenia, ze średnią 26 spotkań w ciągu dwóch lat. Efektem takiego sposobu leczenia był znacznie szybszy powrót do zdrowia (nawroty jedynie u 24% pacjentów w porównaniu do 71% w grupie leczonej tradycyjnie) i do pełnego zatrudnienia (81% w porównaniu do 43%). W ciągu 5 lat aż 86% pacjentów leczonych metodą otwartego dialogu wróciło do poprzedniej aktywności – studiów, pracy lub jej poszukiwania, a 82% nie doświadczyło żadnych utrzymujących się objawów. 
Pozytywne wyniki Podejścia opartego na Otwartym Dialogu mogą wskazywać, że psychoza nie musi już oznaczać zwiastuna choroby, lecz można ją postrzegać jako jeden ze sposobów na radzenie sobie z kryzysem i po tym kryzysie. Wiele lub nawet większość ludzi jest w stanie wrócić do aktywnego życia społecznego.

eCPR jako podejście do pracy z osobami w kryzysie jest symbiotyczne z warsztatem Asystentów Zdrowienia i terapeutów Otwartego Dialogu. 

Metoda pracy eCPR ma na celu niesienie skutecznego wsparcia osobom w kryzysie emocjonalnym.  Dialog reanimacji emocjonalnej jest poznawczo trudny do zakwalifikowania jako narzędzie pracy, z uwagi na jego miękkie kompetencje. eCPR jest narzędziem komunikacji, ale najpierw nawiązujesz dialog bez słów. Mowa emocji jest uniwersalna. To język rodzica z dzieckiem, język pierwotny ludzkości, język zwierząt, którymi przecież jesteśmy:) To przekłada się na pobudzenie relacji z drugą osobą, ale też ze samym sobą.
To niełatwe i wymagające. eCPR możesz używać w relacji, spotkaniach terapeutycznych indywidualnych i grupowych, a przede wszystkim z osobą, która jest w głębokim kryzysie i nie ma zasobów racjonalno poznawczych.  

eCPR to droga do samorozwoju.
W eCPR narzędziem jesteś Ty.
W eCPR wychodzisz od swoich emocji, przyglądasz się sobie, rozpoznajesz i werbalizujesz to, co jest w tobie, aby nawiązać więź. Nie czekasz, aż inna osoba to zrobi. Nie pytasz - co czujesz? I nie mówisz - widzę, co czujesz (przy założeniu, że drugiej osobie ciężko jest określić co czuje, lub nie dostrzega co naprawdę czuje). Kiedy ktoś miota się wśród negatywnych emocji, nie dręczysz go pytaniami. To może zostać odebrane jak atak i spowodować wycofanie. Jesteś obecny. Mówisz, co czujesz. Dajesz możliwość nawiązania kontaktu, ale to nie ty jesteś stroną dyrektywną, ani nawet inicjującą. 
Przerzucasz się na bycie obecnym z zadawania pytań uścislających i udzielania rad.

Wspierasz innych w odzyskaniu ich osobistego głosu. 


Możesz być bardzo zły ale realnie nie wiedzieć, co czujesz, nie być świadomym, co się pod tym kryje. Nawet jeśli rozumiesz, że twoja złość wynika z niezaspokojonych potrzeb, dialog ze sobą może odbywać się na poziomie racjonalnym, analitycznym. Puszczenie emocji jest czymś więcej. To pomaga obudzić świadomość, poczuć życie, rozumieć je przez kontakt ze sobą. 

W eCPR ważna jest gotowość. Na jakie elementy się składa?

Jesteś w połączeniu ze sobą. Umiejętność rozpoznawania, nazywania swoich emocji i przyjmowanie ich.
Czujesz potrzebę, by wejść w komunikację, wzmacnianie, neutralność, szacunek dla różnic, rewitalizację.
Możesz i wiesz jak wykorzystać swoje zasoby (np. wysoką wrażliwość, empatię, pragnienie pomagania).

Składa się na 3 fazy praktykowania:

C = connect; komunikacja emocjonalna, zwłaszcza niewerbalna ze sobą i innymi
P = emPOwer; wzmacnianie przez obecność, wspólne doświadczenie celu
R = Rewitalize; rewitalizacja, zwiększenie poziomu nadziei, otwarcia, energii

7 intencji eCPR 

POŁĄCZ SIĘ.
1. Słuchaj oczami, uszami i sercem by nawiązać więź. Obserwuj siebie i drugą osobę
2. Nie reaguj na swoje pierwsze odczucia, daj sobie czas i przestrzeń by wejść głębiej, by poczuć głębiej. Wytrzymaj ciszę i dyskomfort. W tym czasie wbrew pozorom dużo się dzieje. Obserwuj na ile emocje są związane z twoją sytuacją i doświadczeniami z przeszłości. Ważne aby były to odczucia związane tylko z tą konkretną sytuacją
3. Kiedy skomunikujesz się że sobą, z odczuciami które w tobie powstają, podziel sie tym, zwerbalizuj co czujesz i przekaż drugiej osobie. Nie dzielisz się historią, nie wracasz do przeszłości, jesteś tylko w tym momencie i tylko w emocjach

WZMACNIAJ
4. Bądź w relacji bez naprawiania i osądzania. Radzisz sobie z czyimś stresem, kryzysem, najpierw wyciszając, równoważąc siebie
5. Ze świadomością, że nie wiesz, co jest dla kogoś innego najlepsze, z otwartością razem odkrywajcie się na to, co nieznane, na nowe doświadczenia, odczucia, rozwiązania
6. Wzajemnie uwalniajcie moc uzdrawiania, mając przekonanie, że tkwi w Was, zmierzając ku zdrowiu

REWITALIZUJ
7. Rewitalizacja dotyczy obu stron. Na tym etapie wymieniacie się rolami na tym samym poziomie. Teraz ty możesz być wspierany, bo jesteś tak samo ważny. Nie zatrzymuj w sobie odczuć, które mogą cię przeciążyć. Wymiana emocjonalna jest kluczowym elementem w relacji. Towarzyszycie sobie we wzajemnym wspieraniu. Każdy jest osobą wspierającą i osobą w kryzysie.


dr Daniel Fisher był doradcą prezydenta Baracka Obamy, jest obecnie profesorem Uniwersytetu Massachusetts. Jest autorem książki "Heartbeats of Hope" (Bicie serca nadziei), która niedawno została przetłumaczona na język polski. Książka jest empatycznym i czułym przewodnikiem dla osób doświadczających kryzysów psychicznych i szukających możliwości samodzielnego wyjścia z ich cienia. Zawiera osobiste doświadczenia odzyskiwania siebie po dotkliwym kryzysie psychicznym i diagnozie schizofrenii. Fundamentem autorskiej metody wracania do zdrowia jest nadzieja. Kiedy nadzieja słabnie, trzeba ją reanimować – jak zatrzymane serce. Ale jak wskrzesić coś, czego bicie zależy już nie od krążenia krwi, lecz od przepływu emocji i woli życia? Jak ratować roztrzaskaną psychikę z krępujących ją sideł ciemności? I jak wzmocnić własny Głos, jeśli jego wibracje uległy destrukcyjnemu rozstrojeniu?

"Bicie serca nadziei" przynosi odpowiedzi na te pytania. Autor osobom doświadczających kryzysów psychicznych podaje ożywcze antidotum i przywraca im sprawczość. Książka to inspirująca opowieść o potędze ludzkiego ducha i sile nadziei, której bicie rozprasza traumy oraz lęki. Fisher, przeplatając naukowe ekspertyzy z poetyckimi reminiscencjami własnych przeżyć, zmienia postrzeganie chorób psychicznych – stają się one źródłami mądrości, a nie zagrożenia.

Nadzieja nie jest abstrakcyjnym pojęciem. To potężna siła, która realnie zmienia i ratuje życia. 
Książkę wydała Fundacja Wielogłosu, a można zamówić ją TUTAJ 

FREGMENTY:

- "Trzeba znaleźć sposób, by być wobec drugiego człowieka całkowicie otwartym, podejść do niego z otwartym umysłem. Nie ma planu ani listy pytań. Trzeba po prostu być. Kiedy to robię, jestem w stanie nawiązać z kimś więź. Z tej więzi wyłaniają się umocnienie i obudowa. To naturalny proces. eCPR jest raczej oduczaniem niż nauką".

- "Ludzie odgrywający rolę wspierającego czasami czują, że muszą naprawić osobę w kryzysie. Zdarza się, że próbują rozwikłać cudze problemy w celu zaradzenia własnym lękom. Ten mechanizm nazywa się 'unikaniem doświadczenia'."

W 2023 pod jego skrzydłami dr Dana Fishera zdobyłam certyfikat praktyka eCPR.
Informacje użyte w treści pochodzą z materiałów kursowych dystrybuowanych przez organizatora Fundację Centrum Dialogu Emocjonalnego oraz ze strony Fundacji Wieloogłosu i Fundacji Polski Instytut Otwartego Dialogu.

Intro to emotional CPR (eCPR) by Daniel Fisher 2022
Vision for the Future - Community Dialogue

Inne teksty na blogu o kryzysie ↘️

Mam kryzys i nie zawaham się go użyć

O kryzysie matki

Kiedy i dlaczego nie pomoże ci coach?

Jak zmieniać swoje życie?

Psychoneuroimmunologia

Racjonalna Terapia Zachowania

Uzależnienie od alkoholu



Czytaj więcej >

Odwaga w odpuszczaniu. Psychobiologia


Dr nauk.med. Marzanna Radziszewska w swojej książce "Poszukująca (nie)świadomość. Opowieść zapisana w ciele" odkrywa nieznane oblicza choroby, odkrywając przed czytelnikiem czym jest psychobiologia. Jej osobistą inspiracją był dr Hawkins i jego Mapy Poziomów Świadomości (i różnic w pojmowaniu świata z tych poziomów). Każdy z nas doświadcza rzeczywistości w inny sposób, z poziomu innych wartości, potrzeb i oczekiwań, a także sposób odczuwania emocji. 



"Nawet jeśli, pełni dobrej woli, przyjmiemy intelektualnie uzgodnione definicje, to w indywidualnym przeżyciu nadal będziemy odczuwali rzeczywistość powiązaną z naszym odczuwaniem rzeczywistości. Rozdźwięk, pomiędzy tym, co myślimy, a tym, co czujemy, będzie źródłem napięcia, które wcześniej czy później może zaowocować somatyzacją, czyli pojawić się w postaci chorób ciała"*

Powrót do zdrowia, po prawdziwie głębokim zmierzeniu się ze sobą samym, jest wg autorki zdrowieniem w dosłownym znaczeniu. Po drodze napotykamy wiele ograniczeń. Mozolnie uczymy się rozpoznawać mechanizmy obronne od uczuć, które powstały z emocjonalnych ran. Uczymy się różnicować między poczuciem wpływu na rzeczywistość a bezradnością wobec zewnętrznych zmian. Niechciane emocje nigdy same z siebie nie znikną, co najwyżej staną się przyczajonym tygrysem i ukrytym smokiem (psychoneuroimmunologia czy psychologia choroby).

Dostęp do emocji i uczuć, których doświadczamy w całym ciele to obszary które coraz lepiej rozumiemy, dając możliwość holistycznego wglądu. Psychobiologia to emocjonalne przyczyny chorób. Pisała już o tym w 1980 roku Luise L.Hay w "Możesz uzdrowić swoje życie". Pisała o uzdrowieniu z choroby i traumy przy wykorzystaniu medycznej intuicji. Kierunek ten zakłada, że istoty chorób nie da się wytłumaczyć wyłącznie na poziomie fizycznym. Chorowanie i zdrowienie jest zależne od tego, jak wygląda życie emocjonalne i nastawienie do świata. Wskazanie na połączenia między reakcjami emocjonalnymi a biologiczną funkcją narządów stało się wyjściową do wyjaśniania synergii. 

Dr Radziszewska na jednym ze swoich wykładów „Emocjonalny kod choroby w profilaktyce i leczeniu”, wyjaśnia, że każda choroba, niezależnie od jej przyczyn na poziomie fizycznym (np. drobnoustrojów chorobotwórczych, złego odżywiania), jest poprzedzona intensywnym przeżyciem, stresem, bo stres często manifestuje się po latach, w chwili zwolnienia mobilizacji. Wszystkie te odczucia, które nazywamy stresem i sądzimy, że jego przyczyną jest coś lub ktoś, są wewnętrznym napięciem wszystkich emocji (świadomych i wypartych) i powodują, że stajemy się wrażliwi na zewnętrzną presję. 

Dr Radziszewska uważa, że może się wydawać, że przed zachorowaniem nic dramatycznego się nie wydarzyło, ale potem odkrywamy na przykład starą urazę, nigdy nie uwolnioną. Co znaczy uwolnić urazę? Na przykład za pomocą techniki uwalniania emocji przedstawionej przez Davida Hawkinsa, lekarza psychiatrę. O co chodzi w skrócie: o zablokowane, wyparte uczucia, które, aby utrzymać głęboko i daleko od świadomości (bo są nieprzyjemne i trudne), umysł stosuje wobec nich mechanizm zaprzeczenia i projekcji. Zamiast je odczuwać projektujemy je na świat i innych ludzi, którzy są winni bo głupio myślą, źle robią a pogoda jest zawsze do bani. Umysłu będzie starał się wyjaśnić obecność uczuć.
A więc, aby się uzdrowić, aby odpuścić, potrzeba odwagi stanięcia twarzą w twarz z tym, co w Tobie. 

Czy tak jest? Warto sprawdzić.








*"Poszukująca (nie)świadomość. Opowieść zapisana w ciele" Dr nauk.med. Marzanna Radziszewska


Czytaj więcej >

Copyright © Szablon wykonany przezBlonparia