​Jak stawiać granice toksycznym ludziom?


Mam wieloletnie doświadczenie w stawianiu granic ludziom toksycznym. Wierzę, że to cenne doświadczenia. Sposób radzenia sobie z ludźmi którzy ranią, mówi wiele o nas i w ostatecznym rozrachunku rozwija nasz charakter, mimo strat psychicznych. Jeśli w relacji z drugą osobą czujemy się winni, a obiektywnie patrząc, nie zrobiliśmy nic krzywdzącego, to znaczy, że coś kuleje.

Znam ludzi, którzy nigdy nie przyznają się do winy, nie szanują ludzi, nie ufają, nie zakładają dobrych intencji, są nieprzewidywalni i nieobliczalni, zawsze winią innych za swoje odczucia i to, co się im przydarza. Do tego są przemocowi nie wprost, czyli umniejszają, bagatelizują, obrażają się, siadają okrakiem na twoją samoocenę, robią z siebie ofiarę, deprecjonują, sabotują i mszczą się z zapałem. Mentorzy świata i pouczacze. Typy dorosłych dzieci. Nie biorą odpowiedzialności za swoje życie, za swoje zachowania i myśli. Nie rozumieją sprawczości, narzekają na politykę, kraj, ludzi, na całą rzeczywistość. Działają pod wpływem kompulsji i impulsów. W relacji dominują, krytykują, opiniują. W długim mozolnym procesie drążą w człowieku głębokie rany. Poczucia odpowiedzialności, winy, wstydu. Każdą próbę postawienia granicy, traktują jako zdradę, obciążając poczuciem krzywdy.
Jak to znosić? 

Mam dla Ciebie 7 rad błyszczących w słońcu na złoto 😊




1. Bywa, że zerwanie kontaktów jest jedynym wyjściem. Trzeba jednak wziąć na bary koszty, toksyczny człowiek przerzuci na nas całą "winę" za naszą decyzję, zostaniemy tymi, którzy porzucają, odrzucają, zostawiają. Wiadomo - bez powodu. Nie przejmuj się, po odjęciu kosztów zostanie pokaźny przychód w postaci twojego dobrostanu.

2. Nie zapomnisz człowieka. Pamięć ludzka działa jak twardy dysk. Będziesz pamiętać twarz, imię, zachowania i słowa, ale nie hoduj urazy. Doceń odległość, która was dzieli.

3. Dałeś się prowokować, miałeś poczucie krzywdy i poniżenia, dałeś się ponieść reakcjom, które kosztowały cię zdrowie? Stawiałeś granicę poprzez wkurwianie i ignorancję, żeby podreperować sponiewierane ego?
Nie biczuj się. Nie obwiniaj. Nie masz wpływu na nikogo poza sobą. Jeśli ktoś będzie próbował cię znów poniżyć, sprowokować, to zamiast knuć odwet w głębokim poczuciu niesprawiedliwości, złap myśl, że nikt nie jest w stanie cię poniżyć, sprowokować. Nawet opluwany, pozostaniesz czysty, z zasobem energii i reakcji, które poświęcisz na coś innego.

4. Określ czego potrzebujesz, co jest dla ciebie ważne i tego się trzymaj. To jest twoja wolność.
Tak, jak twoje wybory, reakcje, decyzje.

6. Jeśli odepchniesz to wahadło, które ktoś w ciebie pchnął, ono wróci ze zdwojoną siłą. Jeśli go nie pchniesz, po jakimś czasie stanie. Toksyczni ludzie nie odpuszczają, muszą mieć podsycane poczucie dominacji i możliwość pastwienia się by podnieść własną samoocenę. Więc kiedy już nie będą mieli korzyści - odpuszczą.

8. Uwierz, że przyjdzie czas, w którym odpoczniesz, po wysiłku jaki włożyłeś w porządkowanie samego siebie. 

9. Odpuszczać można z dumą. Jak to mówią młodzi "miej wyjebane, a będzie ci dane"! 😛





Czytaj więcej >

​Dzieci nadmiernie widzialne


Każdy z nas był widzialny przez swoich opiekunów w jakichś konkretnych sytuacjach. Kiedy wrzeszczał i wpadał w histerię, albo kiedy ładnie wyglądał, albo  recytował wierszyk, albo opiekował się rodzeństwem, albo dostawał piątki, albo kiedy był chory, albo kiedy był grzeczny, albo ładnie jadł, albo kiedy się bił, albo sprzątał.
Pamiętamy uczucie bycia widzialnymi. Pamiętamy kiedy się pojawia i co musimy robić, żeby wróciło. Awanturować się, bić, dobrze uczyć, ładnie jeść, chorować, występować, opiekować, sprzątać....

Inaczej jest kiedy jesteśmy widzialni na okrągło. 



Bo upadniesz, bo nie zjesz, bo zrobisz sobie krzywdę, bo musisz mieć pomoc (sam nie dasz rady), bo trzeba cię nadzorować, kontrolować, chronić, wyręczać, być dostępnym na każde zawołanie, wymagać specjalnego traktowania.... 

Z takim oczekiwaniem stajesz wobec świata. I szukasz możliwości co zrobić, aby być niewidzialnym.

Nadmiernie się boisz, kłamiesz, masz niską samoocenę, niską odporność i niską pewność siebie. Nie wierzysz, że jesteś wystarczająco zdolny, kompetentny ani dobry, aby samodzielnie zarządzać swoim życiem. 

Nie udowodniłeś sobie, że sam potrafisz, więc nie masz poczucia własnej sprawczości, skuteczności i motywacji. Byłeś stale monitorowany i chroniony, więc tego oczekujesz w relacji.

Ciągle słyszałeś, jak jesteś wyjątkowy, że zasługujesz tylko na to, co najlepsze. Że nikt nie może cię traktować niesprawiedliwie. Dorastasz w przekonaniu, że masz specjalne uprawnienia.

To są przykre konsekwencje dla ciebie. A jakie są dla otoczenia i przyszłości? 

Wyobraźmy sobie, że takich dzieci, nadmiernie widzialnych,  jest w grupie więcej. Ekstremalne poziomy reagowania, pomocy i interwencji ze strony nadopiekuńczych rodziców uczą dzieci, że zasługują na specjalne traktowanie. Takie dzieci mogą czuć się "uprawnione" do wyjątkowych przywilejów i mieć przekonanie, że to one są najważniejsze w każdej sytuacji. Każdy ma poczucie absolutnej wyjątkowości, bycia w centrum i zaspokajania wszystkich potrzeb na już.

Jak się dogadają? Jak zbudują relację?
A jeśli uwagi zabraknie?
W jaki świat uciekną, kiedy przestaną być widzialni?

~~~~~~~~~~~~~


O nadopiekuńczości - zmorze "czasów rodzicielskiej bliskości" - pisałam tu:

UCIEKA DZIECKO ZA KTÓRYM GONISZ




Czytaj więcej >

Kierunek na siebie


W szkole podstawowej wcale się nie uczyłam, a w średniej ciągle wagarowałam. Można powiedzieć, że szkoła nigdy nie była dla mnie specjalnie ciekawa. Jako nastolatka wsiadałam w pociąg albo autobus i jeździłam szwendać się po okolicy. Jeździłam do lasu albo nad jezioro, gdzie siadałam na brzegu, oglądałam chmury i snułam refleksje o świecie. Uwielbiałam czas spędzony ze sobą, twórczy, wyrażony w swobodny, nieograniczony sposób.
Nigdy nie poczułam samotności w tej relacji.

Tak mi zostało do dziś.



Przyjrzałam się temu, co w samotności lubię robić:
- jeść
- pić kawę
- tańczyć
- spać
- płakać
- czytać
- słuchać muzyki
- spacerować
- podróżować
- gotować
- odpoczywać
itp.

W lutym 2023 spędziłam samotny weekend nad morzem. Przymiotnik "samotny" nabiera innego znaczenia, kiedy jest się pracującą matką trójki dzieci, wiadomo. 

Pojechałam nad ukochane morze, pojechałam pierwszy raz od... nie pamiętam kiedy, kiedy to celem nie był trening, warsztaty, szkolenie, ani obóz jogi. Pojechałam spędzić wolny czas ze sobą, co uważam to za ogromny przywilej i wartość. W tym czasie, nad morzem, nie miałam w planie absolutnie żadnych zajęć.

Nie miałam planu.

Samotny pobyt nad morzem był odpowiedzią na moją silną potrzebę separacji, spakowałam plecak i ruszyłam, zostawiając za sobą codzienność. Samotnie spacerowałam, czytałam, jadłam, spałam, słuchałam muzyki. Spędzałam czas wolny tak, aby odpocząć, wyjść z każdej z ról, jakie pełnimy na co dzień w życiu zawodowym i osobistym. Z roli matki, partnerki, pracownicy czy szefowej, ale też ogarniaczki...

Być w kierunku na siebie.

Być może nie uda się mi się nigdy całkiem "uzdrowić" z znaczeniu przeżytych stresów, traum i cierpień. Być może nigdy nie uda mi się pozbyć nerwicy. Albo wszystkiego przepracować.
Ale najważniejsza jest relacja ze sobą, która nie ma końca, o którą warto dbać. Bycie w uważnym kontakcie ze sobą rozwija, a rozwój uszczęśliwia, przynajmniej mnie ;)


Dbacie? 


*****

Co o czasie wolnym i rozwoju osobistym polskich kobiet mówią dane?


W badaniu segmentacyjnym czasu wolnego i rozwoju osobistego "Kobiety w Polsce", wyodrębniono
 5 segmentów współczesnych Polek:
Ogarniaczki Rzeczywistości, 21 proc - ich domeną jest ogarnianie wszystkiego wokół, w życiu osobistym i zawodowym (przy czym 49% Polek nie pracuje zawodowo).
Bokserki Losu, 20 proc.- sensem ich życia są dzieci, poświęcają się dla rodziny.; prywatnie i zawodowo - czują się niedoceniane.
Dziarskie Dziewuchy, 18 proc. - jedyny segment kobiet, które walkę feministek uważa za niezakończoną;
Domowe Królowe, 18 proc. - tradycyjny model rodziny jest dla nich naturalny, mężczyzna ma zarabiać na dom, kobieta dbać o ciepło domowego ogniska.
E-Księżniczki, 17 proc. - najmłodszy segment, kobiety zadowolone z życia, aktywne w social mediach, zawodowo i towarzysko.

W badaniu „Zrównoważony rozwój albo nic. Wymarzona przyszłość Europejczyków z pokoleń Y i Z” 65 proc. młodych polskich kobiet ceni zdrowie fizyczne i emocjonalne, a 59 proc. wzajemną bliskość; i to głównie dla kobiet, a nie dla mężczyzn, ważne są relacje społeczne.

Z kolei to badanie o kobiecości, mówi, że blisko połowa (47%) z nas często porównuje się z innymi kobietami. Boimy się, że jesteśmy niewystarczająco dobrymi matkami, pracowniczkami, a nawet partnerkami. 

Badanie „Bebilon 2. Przyszłość zaczyna się dziś” pokazuje, że 68% kobiet – kiedy mają czas dla siebie – sprząta, robi zakupy i gotuje. Zaledwie 26% kobiet realizuje swoje pasje, a na pytanie czy w wolnym czasie uczęszczają na regularne zajęcia poza domem, aż 79% kobiet zaprzeczyło.


Czytaj więcej >

Czarnogóra z dziećmi - przewodnik w urywkach

 

W 2022 w kwietniu odwiedziliśmy z dziećmi Czarnogórę - to była niezwykła przygoda, dla nich i dla mnie - Czarnogóra to kraj, który zjechałam stopem, śpiąc pod namiotem, i bardzo chciałam tam wrócić. A możliwość dzielenia się z bliskimi swoimi przeżyciami to bajka.

Adriatyk z Old Town Ulcinij


Nasz wyjazd miał być niskobudżetowy i taki był. Bilety na lot do Podgoricy i spowrotem kupiłam za ok. 500zł. Nie mieliśmy bagaży, po pierwsze plan był mocno spacerowy i bez sensu było ciągnąć waliz, po drugie nie bardzo wiedziałabym co mam w nich upchać. po trzecie to znacznie minimalizuje koszty przelotu. Każdy miał swój plecak, a w nim:
- klapki
- coś do spania
- bielizna i ubrania na zmianę
- drobne przekąski
- kilka uniwersalnych kosmetyków typu: krem shea, pasta do zębów dla dzieci, mydło alterra w kostce
- płaszcz na deszcz/wiatr
- bidon
- stroje kąpielowe ;)

Nasz cel - Dobra Voda. Dlaczego tam? Chcieliśmy mieć dobrze skomunikowany nocleg z dostępem do ładnej plaży i morza., nie w dużym mieście i nie na zadupiu. Otwarte markety są kluczowe, kiedy jedziesz z dziećmi i wiesz, że ryzyko braku lokali gastro albo nie trafienia w gusta menu jest wysoce prawdopodobne ;)W planie mieliśmy odwiedzić Stary Bar i Ulcinij pod granicą albańską - Dobra Voda była idealną bazą wypadową.
Klimat północy Czarnogóry jest bardziej "chorwacki", południa "albański", południowe klimaty nas zdecydowanie bardziej ciągną, mimo tego na co narzekają turyści - brud, tłok, chaotyczna zabudowa, przypadkowy transport. Kojarzy się nieco z Polską lat 90 i może stąd ta nostalgia u nas - pokolenia x :)

#dobravoda

Lądujemy w Podgorica. Wodę butelkowaną na lotnisku można kupić w kiosku, a najkorzystniej w automatach (0.5 ok.1e - waluta w Monte to euro). Mijamy taksówki i idziemy spacerem ok.1,5 km na pociąg, mijając wiejskie zabudowania. Niepozorny przystanek kolejowy to budka - betonowa wiata z napisem Aerodrom. Stąd możemy pojechać zarówno na południe w stronę wybrzeża, jak i na północ do centrum Podgoricy i dalej w góry jedną z najpiękniejszych tras kolejowych w Europie. Pociąg przypomina głębokie lata 90, brudne szyby i średnio czyste wnętrze, wc w klimacie klasycznego PRL-U. Mimo to jest wygodnie, szybko i tanio, bilet u konduktora kosztuje 2e.
Trasa jest stała, z Podgoricy do Baru i spowrotem, malownicza, mijamy góry, bagna, rozległe jezioro szkoderskie, rozrzucone na zboczach gór domostwa. Przez kilka minut jedziemy w ciemnościach tunelem. Po drodze możemy zobaczyć jak wygląda miejscowość Sutomore, w sezonie często odwiedzana przez turystów z Serbii. Wysiadamy po godzinie, na końcu trasy, czyli w miejscowości Bar. Dalej pociągiem nie pojedziemy, bo zawraca:)
Ze stacji idziemy na dworzec autobusowy (niebieski budynek po prawej stronie z napisem - Autobuska stanica). Stamtąd jeżdżą autobusy w każdym kierunku (zarówno w stronę zatoki Kotorskiej, Chorwacji, jak i Albanii). My wsiadamy w bus do Ulcinij. Jedziemy 15 minut, bilet 2e za osobę. Bilet można kupić w kasie albo u konduktora w busie.
Widoki są niesamowite. Kierowca ma nonszalanckie podejście do prowadzenia, trzyma kierownicę łokciem, alr skarpy i przepaście za ulicą są tak przepiękne, że odwracają od niego uwagę ;)
Wysiadamy w Dobrej Vodzie, na przystanku w na przeciwko sklepu Market Franca (nieoznakowanym, szczegóły niżej*) Idziemy w dół do plaży Veliki Pijesak - tam czekają na nas pokoje z tarasem i pięknym widokiem na morze u przesympatycznych Czarnogórzan, taty z synami, wszyscy płynnie mówią po angielsku (kontakt: Villa Bravo: n.bravo@t-com.me; Whatsapp/Viber 067360108).
Gospodarze za opłatą przywiozą i odwiozą z lotniska (my skorzystaliśmy z opcji powrotnej, żeby nie spinać się przed wylotem). 
Ja i najstarsza kąpałyśmy się w morzu, młode raczej się moczyły, zbierając kamyczki (przywiozły do Pl tonę w plecakach). W połowie kwietnia Adriatyk ma taką temperaturę jak Bałtyk w czerwcu, jest rześko:)

Spacerując po Dobrej Vodzie wzdłuż plaży w prawo, wchodzimy na piękną trasę spacerową, najpierw kamienny deptak, potem schody, stromo, skalnie. Małe dzieci dadzą rade pod nadzorem, nasze się nie boją, ja bardziej:) Po drodze różne punkty widokowe. Z jednej strony szafirowe morze bijace o skalne wybrzeże, z drugiej monumentalny górski masyw o szczycie przykrytym chmurami. Przepięknie.








Widok z Villa Bravo



#ulcinij

Z tego samego miejsca/przystanku (na przeciwko Market Franca) jedziemy zwiedzać Ulcinij, ostatnie miasto w Czarnogórze. Łapiemy bus który zatrzymuje się "na machanie" i jedziemy za 2e ok pół godziny. Widoki jeszcze piękniejsze. Kierowca większość trasy oczywiście prowadzi łokciem:) z dworca idziemy do głównej ulicy, a potem w stronę małej plaży (jest bliżej niż wielka plaża, a po drodze zwiedzamy centrum miasta, klimat albański mocno wyczuwalny).
Nad miastem roznosi się charakterystyczny śpiew muezzina, wzywający wiernych do modlitwy. Trasa do plaży ok. 2 km. Przy plaży po prawej stronie wchodzimy stromymi schodkami do starego Ulcinij (old town). Panorama morza przepiękna. Po drodze na i z plaży mijamy liczne kawiarnie i sklepy.
Samo Ulcinj to ruchliwe, gwarne miasto pełne aut, skuterów i turystów.
Kawa u lokalsów pyszna!









#starybar 

Wsiadamy w autobus w Dobrej Vodzie, wysiadamy na dworcu w Barze. Po wyjściu z dworca idziemy w kierunku stacji kolejowej, dochodzimy do wiaty przystankowej połączonej z niewielkim kioskiem z prasą, przekąskami i różnymi drobiazgami; tam czekamy na autobus do Starego Baru (na przystanku są rozkłady dwóch linii autobusowych). Wsiadamy, jedziemy 15 min za 1e.
Przed wejściem do autobusu dobrze jest zapytać kierowcy, czy jedzie do Starego Baru, bowiem z tego przystanku jadą również autobusy do Canji, a to przeciwny kierunek.
Zwiedzanie Ruin Fortecy z XI wieku 2e za dorosłego, nastolatki 1e, małe dzieci nie płacą. Widoki z umiejscowionej na wzgórzuTwierdzy cudne. Samo miejsce również bardzo malownicze. 








Zdecydowanie polecam wyprawę do Czarnogóry! Jeśli Wasze dzieci, tak jak moje, kochają taki tryb podróży, przemieszczanie się, spacerowanie, przygody, odkrywanie, eksplorowanie miejsc i przyrody, to na pewno będą zachwycone. Moje dzieci pokochały Czarnogórę :)
Licząc koszty biletów, noclegów, przejazdów, dodatkowych transferów internetu (jest niezbędny do korzystania z mapy, rozkładów), zakupów dla 5 osób, wydaliśmy 2.500 na 8-dniowy pobyt w Czarnogórze.

Myśleliśmy, żeby w 2023 znów polecieć do Montenegro.... ale w kwietniu lecimy niskobudżetowo na Korfu i do Albanii. W planie mamy odwiedzić Gouvię, Kassiopi, Paleokastritsę, Sarandę i Ksamil. Zobaczymy czy się uda.

Zwiedzanie na wiosnę bardzo nam pasuje :) 



* w Dobrej Vodzie nie ma przystanku w stronę Ulcinij. Autobus zatrzymuje się przy placu budowy, naprzeciw wiaty autobusowej w kierunku Baru. Na żadnym przystanku nie ma rozkładu. Trzeba dodać sobie +-15 minut do godziny wyjazdu z Baru i +-25min do godziny wyjazdu z Ulcinij (zdj rozkładów w galerii). W sklepach, busach, knajpach w Starym Barze lepiej wychodzi komunikacja po polsku niż angielsku:). Bilety kupujemy u konduktorów. W Barze i w Ulcinj bilety można kupić w kasie. Małe dzieci nie płacą za bilety, pow 6 r. raz płacą połówkę, raz cały. Z Ulcinij można wybrać się na wycieczkę autobusem do Albani lub Kosowa.

Połączenia kolejowe: https://www.zcg-prevoz.me/Połączenia autobusowe: https://www.balkanviator.com/pl/




Czytaj więcej >

Czuła Przewodniczka w moim życiu


Kiedy wspomniałam o tej książce na babskim spotkaniu, koleżanka odparła, że nie lubi tej książki, bo jest dla klasy średniej. To trafne spostrzeżenie. Kiedy kobieta walczy o materialny byt i każdy jej dzień to przetrwanie, nie wygeneruje jednej sekundy, aby pomyśleć czego sama chce, a co dopiero czy może to dostać.
Czego potrzebuje? - to pytanie nie ma szans paść, a co dopiero poszukiwanie odpowiedzi. Ona nie może dokonywać wolnych wyborów, wsłuchiwać się w swoją dziką dziewczynkę, dać sobie luz, czas na refleksje czy swobodną zabawę... być może nie ma możliwości, a nawet świadomości, że jej życie mogłoby wyglądać inaczej.

Ale z drugiej strony uważam, że ta książka i patrzenie na świat Natalii de Barbaro są dla każdego. Bo miłość jest dla każdego, niezależnie kim jest i jak żyje. Wartość jest w człowieku od chwili narodzin i nawet jeśli przez wiele lat, nikt dziewczynce nie dał uwagi, troski, opieki, ona ciągle może spróbować dać to samej sobie, jako dorosła. Choć dostęp do tej świadomości może być bardzo, bardzo trudny, to praca nad sobą jest świetnie opłacana, a walutą jest właśnie miłość:)
Kiedy inni na ciebie patrzą i odbierasz w ich wzroku co myślą o tobie, wcale nie chodzi o nich, tylko o własne spojrzenie na siebie. W tej obserwacji jest cały przekrój przekonań i opinii na swój temat, jaki mamy w danym momencie. Wszystkie są ok. Wszystkie są drogą do siebie. Mamy tyle zgody na innych, ile mamy na siebie.

Całe życie budowałam projekty i szukałam celu. Potrzebowałam wyzwań, czasem bawiąc się przy tym, tworząc i wtedy czułam w tym dużą pasje, która gasła, gdy tylko zaczynałam być spychana w jakieś ramy odgórnych oczekiwań albo konieczność dostosowania się. Wtedy stawałam się pełna samokontroli, nastawiona na dobrze wykonane zadanie. I szukałam sposobów by nakarmić w sobie głodną przygód dziewczynę, i przyszedł czas, kiedy już wiedziałam jakim wyczerpaniem kończy się emocjonalne głodzenie samej siebie.

Wsłuchiwanie i zaspokajanie własnych potrzeb było dla mnie odkąd pamiętam bardzo ważne. Dostałam rykoszetem, kiedy pojawiły się dzieci, bo mój egoizm musiał ustąpić zaspokajaniu potrzeb innych, nie tylko dzieci, ale wszystkich wokół. I dobrze znam wchodzenie w rolę, o których pisze autorka Czułej Przewodniczki. Motanie się, odgrywanie ról, zatracenie siebie. Boimy się, my wszystkie....

Męczennicy wydaje się, że bliscy nie będą jej kochać, jeśli nie będzie dla nich nic robić. Że nie jest wystarczająca, nie zasługuje, że musi się zaangażować ponad siły, poświęcić, aby zostać docenioną. Z lęku, że przestanie być dla innych ważna, wciska siebie w poczucie krzywdy, a innych w poczucie winy. 

Królowa lodu terroryzuje, krytykuje innych i samą siebie, ściga się z innymi, rywalizuje; z lęku, że okaże się gorsza nie pokazuje słabości; samoakceptacja, przyzwolenie na luz i błędy, są jej obce. Bez zrealizowanego planu, będzie bez wartości. 

Potulna myśli, jeśli wyrazi swoje zdanie w swój wybrany sposób, zostanie odrzucona przez innych, a wtedy sama siebie odrzuci. Z lęku przed odrzuceniem, robi wszystko, żeby inni ją akceptowali. Więc jest uległa, miła, potrzeby innych są ważniejsze od jej własnych, nie stawia granic, przytakuje na ataki biernej agresji i przeprasza kiedy myśli tylko o sobie.

Każda z tych ról wywodzi się z niezgody na siebie. Tylko kiedy czule przyjmiesz siebie i będziesz czuć się kochana, możesz obdarzać innych miłością - trafnie pisze Natalia de Barbaro.
Kiedy Czuła Przewodniczka na ciebie patrzy, widzi mądrą dziewczynę, która przeszła różne zmagania, popełnia błędy, a potem stara się je naprawiać. Widzi kogoś, kto buduje w sobie siłę, żeby otwierać na innych.

 
Od 13 lat jestem matką w ciągłej gotowości. Chwila dla siebie w codziennym pędzie już nie wystarczy, bo wieloletnia wyrwa nie zapełni się tak szybko. Pójście na jogę jest jak kradzież własnego czasu, kiedy mogę robić... NIC.

Nie da się nalać z pustego. Nie da się chronić innych, kiedy nie chroni się siebie.
Nieustannie zatracam w sobie i odnajduje, przeganiam i z powrotem nawołuje Czułą, Dziką i Dorosłą.
Wiem, że są. 


Bardzo polecam przeczytać:









Zdjęcie z: https://kulturalnysklep.pl/Odwagi-Dziewczyny-Siegnijcie-po-te-ksiazke-i-zacznijcie-zyc-po-swojemu-blog-pol-1621342593.html


Czytaj więcej >

Edukacja alternatywna. Wyjście z ED


Jeszcze do niedawna sądziłam, że rozpoczniemy 5 rok w ED w komplecie trójki dzieci. Życie zweryfikowało plany i idziemy w ED tylko w 8 klasie, z najstarszą, możliwe że ostatni rok, bo jej tęsknota za "normalnym" życiem rówieśniczym rośnie (obraca się w środowisku systemowo szkolnym bo pozaszkolnego w mieście wojewódzkim nie odnalazła...) 




Młodsze rozpoczęły przygodę z edukacją alternatywną.
Przyszedł moment na zmianę. To był proces decyzyjny. Szukanie możliwości. Próbowałyśmy z grupą matek stworzyć przestrzeń dla spotkań grupy dzieci, z różnorodnymi zajęciami pozaszkolnymi. Jednak to wymaga czasu i dobrej organizacji, zaangażowania i pełnienia nieodpłatnie funkcji koordynującej, trzeba mieć na okrągło odpowiednie zasoby. Przez rok doświadczenie tworzenia takiego miejsca, wypaliło mnie.  Idea cudna, ale... ciężko o równe zaangażowanie rodziców, o pogodzenie potrzeb, o sprawną organizację, która nie oprze się procesowi rozwoju (a ten jest ciągły). I tak oto wychodząc z planów (a może tylko marzeń?) zrobiliśmy w naszej rodzinie przewrót.
Z jakich potrzeb to wynikło?

Po pierwsze POTRZEBY DZIECI.
Moje dzieci szukały relacji.  Mają silną potrzebę kontaktu społecznego, interakcji, integracji, której nie zapewnie im będąc w ED. Mam tego pewność po 4 latach. A ciągle przebywanie ze mną nie jest korzystne dla żadnej ze stron. Nawet jeśli ciągle wyruszamy po nowe przygody i świetnie się ze sobą bawimy. Moje dzieci chcą budować relacje w grupie innych dzieci. A nam zależało, aby uczyły się komunikacji, współpracy, stawiania granic, dbania o potrzeby swoje i innych w sprzyjającym środowisku, bez pouczających dorosłych (też bez rodziców). Tego nie da się nauczyć inaczej niż metodą prób i błędów. Śmiało mogę postawić tezę, że w nowym środowisku przyszły przyspieszony TUS w praktyce i było to dla nich bardzo rozwojowe.

Po drugie ŚWIADOMY WYBÓR
Wybraliśmy miejsca ich edukacji świadomie. To nie są przypadkowe wybory. Nie będą w miejscach, które różnią się stylem życia i budowania relacji od tego, co wydarza się w naszej rodzinie. W których będą kary, oceny, formatowanie myślenia i konieczność walki o swoje granice, z góry przegranej... Ale w których mogą czuć się dobrze i być sobą ale które jednocześnie stawiają im wyzwania, nie tylko głaszczą ale też prowokują do samodzielności.

Po trzecie, JA!
Miałam głęboką potrzebę zmiany trybu życia. Przez ostatnie lata sporo byliśmy w trasie eksplorując przyrodę. Jednocześnie cały czas łączyłam ED z pracą i rozwojem zawodowym. To trudne, ale konieczne.
Statystycznie patrząc, to matki w ED są nieaktywne zawodowo (ojcowie pracują zarobkowo), przez co mogą wygenerować czas i być skoncentrowane tylko na swoich dzieciach. To przywilej tej grupy, do której kierowana jest cała współczesna coachingowo-psychologiczna produkcja. To dość szczelny świat.... ale nie mój.

Poprzez doświadczenia własne i z perspektywy zawodowej, gdzie kieruje działaniami wsparcia osób z grup zagrożonych wykluczeniem, których zasoby i wpływ są bardzo ograniczone, widzę ogromny rozłam między dzieciocentryzmem w środowisku ED, a życiem statystycznych normalsów.
Ale też nie mam ambicji zawodowych które upchnęłam w kąt, żeby zrealizować je kiedy tylko dzieci się odkleją. Pragnęłam spokoju, ładu życia codziennego, higieny psychicznej, żeby... złapać dobry kontakt ze sobą. Zatrzymać się i zobaczyć czego JA potrzebuje. Gdzie ja jestem w tym zdominowanym przez dzieci moim świecie?
Dopiero po kilku miesiącach, w procesie zmian, zdałam sobie sprawę, jak głęboko, przez ostatnie 13 lat bycia w gotowości rodzicielskiej, rozwinęło się moje sforsowanie. I mimo tego, ciągle w roli, gotowa na spełnianie oczekiwań i nowe wyzwania. Przestałam odbierać sygnały z wnętrza, reagować na sytuacje na które nie miałam zgody, utraciłam witalność. Nie było już z czego czerpać zasobów, dawałam z pustego.
Żeby pozwolić sobie odpocząć, trzeba się zatrzymać, ograniczyć działania, nadające sens i rytm codzienności. Przyjrzeć się poniesionym kosztom. Dostrzec własną reakcję na świadomość, jak bardzo zdegradowało się własne potrzeby. 

"Tęsknota za czasem wolnym to tęsknota za samym sobą. Jeśli nie dajesz sobie wolnego czasu, nie chcesz ze sobą pobyć" (Natalia de Barbaro)
Ja bardzo chciałam ze samą sobą pobyć. 

Wprowadziliśmy do życia nowy tryb, uporządkowanie, przewidywalność. Bardzo było mi go brak w życiowym chaosie i zmęczeniu.
A najważniejsze jest to, że nadal zostaje w każdym roboczym dniu sporo czasu, które możemy spędzić razem, aby budować codzienne pełne relacje dzieci z obojgiem rodziców.


Czytaj więcej >

Copyright © Szablon wykonany przezBlonparia